Get-Stas! - And Don't Lose It...

Artur Chachlowski

ImageZadziwiające jest jak wiele ciekawego dzieje się w progresywnym rocku w Kraju Tulipanów. Do Małego Leksykonu dotarła właśnie przesyłka z Holandii z płytą kolejnego młodego zespołu stawiającego swe pierwsze kroki na tamtejszym rynku muzycznym.

Lecz z zespołem o nazwie Get-Stas! sprawa wcale łatwa nie jest. Po pierwsze, to niezupełnie całkowicie młody zespół. Choć istnieje niewiele dłużej niż rok, to repertuar wypełniający płytę „And Don’t Lose It…” powstawał na przestrzeni ostatnich dwóch dekad. A to dlatego że „mózg” zespołu - grający na gitarze Marc van der Heijden (pseudonim: Stas) - od wielu, wielu lat pisał wyłącznie do szuflady i dopiero niedawno założył grupę, z którą teraz stara się wcielić w życie swoje muzyczne pomysły. Jej trzon, obok Stasa, tworzy prawdziwy klan van der Heijdenów: jego brat Twan (bg) oraz syn Bas (dr), a dodatkowo także Pim van der Neut (k) i wokalista Mart Steenbek, ukrywający się pod pseudonimem Martin Stone.

Drugim powodem, dla którego trudno wpisać grupę Get-Stas! w grono „młodych progresywnych” jest fakt, że muzyka tego zespołu stylistycznie nie do końca wpisuje się w ramy prog rocka. Nasi bohaterowie upodobali sobie stosunkowo proste, melodyjne piosenki, które trudno nawet określić „progresywnym popem”. Get-Stas! porusza się raczej po terytoriach ambitnego pop rocka, który utożsamiany jest przez grupy pokroju U2, Simple Minds, Frankie Goes To Hollywood i… Marillion.

Płyty „And Don’t Lose It…” słucha się jednak z dużą przyjemnością. Mart obdarzony jest przyjemnym głosem, zespół potrafi nieźle grać, w jego muzyce co chwilę czają się jakieś przyjemne melodie, a na całej płycie panuje przyjemny dla uszu odbiorcy klimat. Wydaje mi się, że na krążku tym aż roi się od utworów określanych mianem „radio friendly”, z których co najmniej kilka – „Daily Life, „Set Me Free”, „True Love” i „Red Shoes” – już po paru przesłuchaniach „siedzi” w głowie odbiorcy i wcale nie chce jej opuścić.

Jeżeli zatem rozbudowane formy muzyczne, długie partie instrumentalne oraz epicki patos nie jest tym, czego koniecznie poszukujecie na przykład w sobotni wieczór, a chcecie spędzić blisko godzinę z mieszaniną lirycznych i rockowych, ale w każdym przypadku melodyjnych, przyjaznych dla Waszych uszu piosenek, to śmiało możecie sięgnąć po ten album.

„Łapcie Stasa i nie zgubcie go…”. Bo ten człowiek i jego zespół naprawdę potrafi grać ładne rzeczy.

 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!