„End of the Beginning” debiutującego warszawskiego zespołu Inside Again to najświeższa propozycja wydawnicza wytwórni Lynx Music. Pojawiające się jakiś czas przed premierą zapowiedzi albumu wskazywały na rzekomo dające się wychwycić inspiracje muzyką Archive czy Porcupine Tree. Tak interesująco brzmiące zwiastuny z jednej strony zawsze wzbudzają pewną dozę specjalnie ukierunkowanego zaciekawienia, wszak taki jest ich naturalny cel, doświadczenie jednak nauczyło mnie tego typu marketingowy przekaz traktować z przymrużeniem oka. Faktycznie, echa muzyki wspomnianych wykonawców jeśli wybrzmiewają, to bardzo subtelnie, sceptyczne podejście do atrakcyjnych zapowiedzi nie tylko pozwoliło mi zatem uniknąć pewnego zawodu, ale przede wszystkim dało szansę na docenienie muzycznego produktu, który posiada własną nazwę i tożsamość, jako że Inside Again prezentuje się jako całkiem ciekawy debiut.
Podstawowymi środkami wyrazu, które definiują muzykę Inside Again są ciężkie, dość surowo brzmiące gitarowe riffy i korespondujące z nimi wszechobecne brzmienia instrumentów klawiszowych, pozbawione jednakże funkcji solowych. Zespół bowiem posługuje się instrumentami właściwie w celu wytworzenia specyficznego klimatu i zaakcentowania określonych emocji, co dobitnie potwierdza fakt, że mimo dużego znaczenia brzmień gitarowych zupełnie zrezygnowano również z typowych partii solowych gitar (nawet dominująca w krótkim acz urokliwym zakończeniu „Last Exit” partia gitary klasycznej gościnnie występującego Roberta Rochona nie ma znamion instrumentalnej parady). O ile udało się za pomocą wykorzystanych brzmień wykreować specyficzny, dość mroczny klimat, a przy niebagatelnym udziale znakomitego, silnego wokalu Michała Deptuły zwyczajnie dać żywego, emocjonalnego czadu, o tyle fakt odstąpienia od wykorzystania choćby krótkich partii solowych gitar nieco rozczarowuje. Wplecenie dosłownie kilku taktów solo na gitarze chociażby takim utworom, jak „Untouchables” czy spokojniejszemu „Under Control” z pewnością wyszłoby na korzyść, zwłaszcza że jako jedne z najsolidniejszych nagrań na płycie, mają one również wyjątkowo przebojowy potencjał.
Faktycznie, umiejętności tworzenia wpadających w ucho melodii zespołowi Inside Again odmówić nie sposób. Podkreślanie zarówno tego faktu, jak i niezbyt długiego czasu trwania kompozycji (najdłuższa z nich trwa siedem minut) mocno trywializowałoby jednak postać rzeczy – „End of the Beginning” nie jest zwyczajnym zestawem piosenek. Owszem, tu i ówdzie pojawiają się tematy nieomalże sztampowo zwrotkowo-refrenowe (zwłaszcza niemal industrialny „Runaway”, czy najmniej udany na płycie „Good Believer”), jednak w większości przypadków w mniejszym lub większym stopniu zespół próbuje bawić się kompozycją, napięciem, robiąc to jednakże w sposób przemyślany i spójny. Najlepiej na tym polu przedstawiają się zwłaszcza dwa nagrania, „Will You Come” i „Chaos”. W pierwszym przypadku dominujący ciężki riff współgrający z zaskakującą, niefrasobliwą w swojej melodii linią wokalu, umiejętnie odciążono otwierającym utwór delikatnym fragmentem rytmizowanym przez dźwięki didgeridoo oraz transowym, opartym na elektronicznych bitach środkiem. „Chaos” jest zaś formalnym finałem płyty (wspomniany „Last Exit” pełni raczej funkcję instrumentalnego epilogu), w którym niepokojące dźwięki i towarzyszącą im partia wokalu z pogranicza melorecytacji, przywodząca na myśl tego typu rozwiązania u Faith No More, budując napięcie, prowadzą do ceremonialnego, choć wciąż nie pozbawionego enigmatyczności, zakończenia (jeśliby upierać się przy poszukiwaniu wilsonowskich wpływów na płycie, to „Chaos” jest chyba utworem najbliższym temu muzycznemu światu).
Zespołowi Inside Again udało się nagrać album poza nielicznymi wyjątkami bardzo równy i w gruncie rzeczy naprawdę udany – muzyka ta potrafi zaciekawić, nie nuży, a choć niekoniecznie wpisuje się w progrockowe ramy, to z pewnością fani gatunku docenią jej przestrzenność i fakt, że nie „zmierza donikąd”, co potrafi być zmorą wielu debiutantów próbujących stworzyć własne artrockowe dzieła. W związku z tym, że od założenia zespołu do wydania debiutanckiej płyty upłynął zaledwie rok, można by zaryzykować stwierdzenie, że dalszemu ciągowi grupa będzie w stanie poświęcić nieco więcej czasu, tym bardziej więc warto śledzić dalszy rozwój tej warszawskiej formacji.