Kto zna Christinę Booth i efekty jej kooperacji z Robem Reedem (Magenta, Trippa, Chimpan A), ten koniecznie powinien sięgnąć po wydany 1 czerwca przez wytwórnię Tigermoth Records pierwszy solowy krążek tej wokalistki zatytułowany „Broken Lives & Bleeding Hearts”. Choć uprzedzam, że album ten z rockiem progresywnym – poza długą listą znamienitych gości doskonale znanych w świecie prog rocka, o których piszemy poniżej – tak naprawdę ma niewiele wspólnego.
Romantyczny tytuł płyty i wymowna okładka jednoznacznie definiują fakt, że wypełniające ją utwory opowiadają o ludzkich namiętnościach, o osobistych dramatach i o szarganych emocjami sercach. Teksty poszczególnych utworów są bardzo osobiste, płynące prosto z serca, a przy tym bardzo przekonujące. I dodatkowo idealnie współgrają z muzyką, która wypełnia ten album. Znajduje się na nim 11 piosenek skomponowanych wspólnie przez Christinę i Roba Reeda, który dyskretnie czuwał nad całością i trzeba przyznać, że zarówno z roli producenta, jak i keyboardzisty wywiązał się bez zarzutu. Oprócz niego na płycie słyszymy jeszcze Johna Mitchella (It Bites, Frost*), Steve’a Balsamo (Chimpan A, The Storys), Troya Donockleya (The Bad Shepherds), Chrisa Fry’a (Magenta), Jema Godfreya (Frost*), Ryana Ashtona (Trippa), Kierana Baileya (Magenta), Andy Coughlana oraz śpiewającą w chórkach siostrę Christiny, Fran Brimble.
Solowy album Christiny z założenia miał być muzyczną wyprawą w zupełnie inne, do tej pory nieutożsamiane z tą wokalistką, muzyczne rejony. Miał być próbą zmierzenia się ze zdecydowanie prostszymi, bardziej piosenkowymi formami muzycznymi niż kompozycje Magenty. I taki faktycznie jest. Jego program wypełnia 11 dosyć zróżnicowanych stylistycznie utworów, które zawierają elementy muzyki pop i gospel („Free” – to rozpoczynające płytę nagranie, a zarazem jeden z jej najmocniejszych punktów ze wspaniałą partią zagraną na akustycznej gitarze przez Chrisa Fry’a oraz backing wokalem Steve’a Balsamo), soulu („Way Back To My Heart” – wyróżniają się tu śpiewane przez Christinę i jej siostrę, Fran Brimble, na zasadzie dialogu i echa, ciekawe chórki), bluesa („Down By The River” i „Do Or Die”, w którym wokalnie Christina zaskakująco blisko przybliża się do Kate Bush), ambient i smooth jazzu („Deep Oceans” – z porywającym gitarowym solo Johna Mitchella), lirycznej ballady („Tales Of Broken Hearts” – to z kolei utwór oparty na rytmie generowanym przez automat perkusyjny; osiągnięty tu efekt bardzo podobny jest do słynnego brzmienia, którego prekursorem był sam Phil Collins), piosenki autorskiej („Helen’s Song” i „Hanging By The Thread” – to doskonałe przykłady tego, co Anglicy nazywają gatunkiem „singer/songwriter music”), progresywnego popu („Reel Life” – to najbardziej radosna piosenka w całym zestawie z „bożonarodzeniowymi” partiami klawiszy, która chyba najbliższa jest tego, co Christina na co dzień robi z Magentą), a także contemporary music, czy jak kto woli: muzyki świata (co słychać wyraźnie w „Immorality”, gdzie wokalnie w duecie z naszą bohaterką udziela się sam John Mitchell, główną rolę wokalną na chwilę przejmuje Steve Balsamo, a w finale odzywa się cudowna partia dud w wykonaniu słynnego Troya Donockleya).
Płytę zamyka remiks utworu „Deep Oceans” w wykonaniu Jema Godfreya, który rzuca nań zupełnie nowe światło w stosunku do umieszczonego wcześniej na płycie tego samego nagrania, którym producencko „zaopiekował się” Rob Red.
Choć paleta różnych słyszalnych na płycie, a wymienionych wyżej stylów jest przeogromna, to warte podkreślenia jest to, że album „Broken Lives & Bleeding Hearts” wcale nie jest dziełem eklektycznym. Wszystkie utwory utrzymane są w dobrym melodyjnym prog rockowym stylu, a charakterystyczna barwa głosu, sposób muzycznej interpretacji oraz silna artystyczna osobowość Christiny sprawiają, że całość brzmi spójnie, gładko i homogenicznie.
„Broken Lives & Bleeding Hearts” to album z pewnością nie tylko dla prog rockowych purystów, a raczej dla wielbicieli nieprzeciętnego talentu tej wokalistki, która – zgodnie z tym, co chyba większość jej fanów oczekiwała – na swoim solowym krążku zrobiła sobie "wycieczkę” w całkowicie inne rejony muzycznych zainteresowań niż te, do których przyzwyczaiła nas na kolejnych płytach Magenty.