Loom - Tkanina

Artur Chachlowski

ImageMarcin Sady (v,g), Bartłomiej Boćkowski (dr), Piotr Włodarczyk (k), Marcin Orchowski (bg) i Paweł Żarnowski (g). Tych pięciu młodych ludzi tworzy grupę o nazwie Loom, która debiutuje albumem „Tkanina”. I gdy tak słucham tej płyty, od razu do głowy przychodzi mi myśl: ileż to jeszcze nowych i wartościowych grup, które grają muzykę na naprawdę wysokim poziomie, czai się gdzieś po klubach, piwnicach i salach prób zupełnie nieodkrytych dla zewnętrznego świata, a ich muzyce trudno jest przebić się do masowego odbiorcy? Bardzo dobrze, że pojawiają się tak udane płyty, jak „Tkanina”. W dodatku tak starannie wydane w formie atrakcyjnego digipacka z przejrzystą, pełną niezbędnych informacji, książeczką.

Grupa Loom gra przyjemną w odbiorze, melodyjną muzykę, którą umieściłbym na pograniczu popu i rocka. No, może raczej progresywnego popu, gdyż w brzmieniu grupy odnaleźć można szereg nawiązań do ambitnej muzyki adresowanej do bardziej wymagającego grona słuchaczy. Ale nie etykietki i szufladki są tu ważne. W tym przypadku liczą się fakty. A są one takie, że tej zawierającej dziesięć śpiewanych po polsku utworów (plus dodatkowo radiowy edit jednego z nich, notabene najlepszego w tym zestawie – „Ptaki”) płyty słucha się z dużą przyjemnością. Loom brzmi bardzo profesjonalnie, a swoją przestrzenną muzyką w magnetyczny sposób przyciąga uwagę słuchacza i dostarcza mnóstwa miłych wrażeń.

Najwspanialszy moment albumu to oznaczony indeksem 5 utwór zatytułowany „Ptaki”. Jego składniki: fajne linie melodyczne, niepokojący klimat, żywe tempo oraz ciekawy tekst intrygują już od pierwszego przesłuchania. A potem nie przestają „brzmieć” w uszach przez długi, długi czas. To jedno z takich nagrań, wobec którego trudno przejść obojętnie.

Niedawno utwór ten wybudził mnie w środku nocy, gdy po raz pierwszy włączyłem album „Tkanina” na moim domowym odtwarzaczu stojącym tuż przy łóżku i zapodałem funkcję REPEAT do całonocnego słuchania. Wybudził mnie tak skutecznie, że nie mogłem zasnąć do samego rana. I słuchałem go tej nocy wielokrotnie. Sen nie nadchodził, a przyjemne wrażenie potęgowało się z każdym kolejnym przesłuchaniem. Dlatego z całego serca polecam ten utwór. Nie tylko do nocnego słuchania… I ogromnie cieszę się, że zespół umieścił na „Tkaninie” dwie, nieco różniące się od siebie wersje tego nagrania (trwające odpowiednio sześć i pół minuty oraz niespełna pięć minut).

Na debiutanckim krążku grupy Loom jest zresztą więcej takich przyjemnych chwil. Podoba mi się wyciszone, rozpisane jedynie na głos i gitarę przepiękne wyznanie miłości pod tytułem „Prywatny raj”. Serce bije mi mocniej ilekroć słucham otwierającego płytę utworu „Jestem tylko tkaniną”, będącego swego rodzaju literackim i muzycznym credo zespołu. Świetnie brzmi tu fortepian, mamy tu ciekawe gitarowe solo i subtelną pracę sekcji rytmicznej. No i oczywiście niesamowity wokal Marcina Sady. Niezwykle oryginalny wokal. Przyznam, że potrafi on intrygować swoim magnetyzmem. Głos Marcina posiada oryginalną barwę, a jego sposób ekspresji (pełna paleta środków wyrazu: od szeptu po krzyk) budzi mój spory szacunek. Chciałbym usłyszeć go śpiewającego na żywo. Bo ten wokal – o ile nie został poddany na płycie jakimś specjalnym kompresyjnym zabiegom – uważam osobiście za jeden z najlepszych i najbardziej oryginalnych, jaki objawił się w polskiej muzyce rockowej od wielu, wielu lat.

Z pozostałych utworów, które przykuwają uwagę słuchacza polecam jeszcze: utwór „Z gwiazd” z ciekawą partią zagraną na syntezatorze, „Zobaczyć jutro”, które swoim klimatem przypomina mi nieco „Sugar Mice”, pełnokrwistą, zagrana na rokowo „Zimę”, a także liryczne wyciszenie w postaci niespełna trzyminutowego nagrania „Wrzeciono” zamykającego zasadniczy program płyty.

Pod wieloma względami płyta „Tkanina” przypomina mi album „Holidays In Eden” grupy Marillion. Być może to sprawa zbliżonej, pop rockowej stylistyki, być może to kwestia „miękkiego” melodyjnego brzmienia, może spowodowane jest to dźwiękami gitary utrzymanymi w stylu Steve’a Rothery… W każdym razie ten debiutancki krążek grupy Loom, to rzecz bardzo przyjemna w odbiorze, godna bliższego poznania i niewątpliwie warta częstego powracania do jej niezwykle udanej zawartości.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok