Ora Nombro - Between Man And Machine

Artur Chachlowski

ImageAż trzy długie lata trwały prace nad debiutanckim dziełem włoskiego zespołu Ora Nombro. Poprzedziło go wydanie dema pod tytułem „Mindprojector”, które zyskało sobie ciepłą reakcję publiczności. Wydany kilka miesięcy temu album „Between Man And Machine” z pewnością nie rozczaruje tych, którzy znają wczesne, jeszcze półoficjalne, muzyczne wprawki zespołu, a z pewnością przysporzy grupie Ora Nombro wielu nowych fanów.

Muzykę i teksty napisali wspólnie panowie: Pat Matrone (gitary, programowanie perkusji) oraz Paolo Rama, który kiedyś wspólnie z Patem założył ten zespół, ale nie wytrwał w składzie do premiery tego wydawnictwa. Na płycie „Between Man And Machine” Patowi towarzyszą: Giulio Stromendo, który gra na klawiszach oraz Andrea Serati (bass). Za mikrofonem stoi Pino Tozzi, którego nazwisko nie powinno być obce słuchaczom interesującym się włoskim neoprogiem (Pino śpiewał w grupach Time Machine i Arkhè).

Ambicją kwartetu było stworzenie muzyki, która byłaby syntezą klasycznych rockowych klimatów z elementami jazzu i muzyki fusion wzbogaconych o typowe dla lat osiemdziesiątych elektroniczne brzmienia. Celem, który przyświecał im przy pracy nad tym albumem była chęć eksperymentowania bez żadnych ograniczeń wynikających z jakiegokolwiek gatunku. Przyznacie, że to prawdziwie „progresywne” podejście do tematu… Co z tych założeń wyszło? Wydaje mi się, że - wbrew zapowiedziom - na płycie „Between Man And Machine” nie słychać za wiele eksperymentowania, zbędnego kombinowania, ani żonglowania stylami. Gdybym miał jednym zdaniem scharakteryzować muzykę grupy Ora Nombro, to nazwałbym ją „melodyjnym rockiem utrzymanym w amerykańskim, stadionowym stylu”. Nie jest to klasyczny A.O.R., ale dużą rolę w brzmieniu zespołu odgrywają ciepłe, przyjazne uszom dźwięki gitar, delikatne pasaże grane na syntezatorach, a przede wszystkim miłe, przyjemne melodie. Śpiewane przez Tozziego charakterystycznym, utrzymanym w wysokich rejestrach, wokalem. Niektóre z nich, jak bardziej rockowy „Reason To Live” czy bardziej balladowy „Beyond The Wall”, mogłyby śmiało uchodzić za kandydatów na radiowe przeboje. Inne utwory, głównie poprzez swoje rozmiary, mają już nieco większe ambicje. Na samym początku płyty zespół umieścił trzyczęściową i trwającą kwadrans kompozycję „Emotional Bug”, którą niewątpliwie zaliczyć trzeba do najmocniejszych punktów programu tego wydawnictwa. Klimaty i tempa zmieniają się tu jak w kalejdoskopie, a całość – choć mocno zróżnicowana – utrzymana jest w zwartym i spójnym stylu.

Kolejny długi utwór na płycie, „The Thin Line”, ma pewne ambicje epickiej suity, ale nie ma w nim jakichś zapierających dech w piersiach pasaży, nie ma rozbudowanych partii instrumentalnych, nie ma dźwiękowego szaleństwa, a całość prezentuje się jak skrzyżowanie muzyki Enchant z Everonem.

Zasadniczy program płyty kończy, trwająca podobnie jak „The Thin Line” dziesięć minut z sekundami, kompozycja „Asymmetrical Thoughts”. To chyba najlepsze 10 minut na tej płycie. To odważna, instrumentalna i bezkompromisowa jazda bez trzymanki, w trakcie której naprawdę sporo się dzieje. Ten utwór pachnie klimatem znanym z ostatnich płyt Dream Theater i przepełniony jest on niezliczonymi solówkami. Utrzymany jest w żywym rytmie, wyrazistym i kąśliwym nastroju, choć uczciwe muszę stwierdzić, że obecność „żywego” perkusisty z pewnością nadałaby temu fragmentowi jeszcze większego kolorytu.

Płytę zamyka, oznaczony na okładce – nie wiedzieć czemu – jako „bonus track”, utwór zatytułowany „Dark Skies”. Być może grupa Ora Nombro chciała podkreślić odrębność kompozycyjną, gdyż jego autorem nie jest Pat Matone, a Pino Tozzi. W nagraniu tym mamy próbę zmierzenia się zespołu z heavy metalowym, a nawet power metalowym, repertuarem. Nagranie nie zachwyca. Chwilami pęka od sporej dawki nagromadzonego w nim chaosu, a wokalista robi co może, by upodobnić się do Jamesa LaBrie. Niepotrzebnie. Osobiście bardziej podoba mi się refleksyjne i bardziej melodyjne oblicze grupy Ora Nombro, takie jak w utworze „Emotional Bug”, albo to bardziej drapieżne, ale przemyślane i uporządkowane, wręcz matematycznie precyzyjne, jak w „Asymmetrical Thoughts”.

Niemniej polecam ten album poszukującym słuchaczom. Naprawdę jest na nim sporo dobrej muzyki, co pozwala wierzyć, że grupa Ora Nombro w przyszłości wykorzysta swój spory potencjał i jeszcze nie raz zadziwi nam czymś tak dobrym, jak chociażby te dwie wymienione przed chwilą kompozycje.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!