Miller, Rick - Angel Of My Soul

Artur Chachlowski

ImageRick Miller pochodzi z Kanady. Przedstawia się wydanym właśnie przez wytwórnię MALS nowym albumem zatytułowanym „Angel Of My Soul”. Na jego program składa się dziewięć nagrań, a właściwie rockowych piosenek, które mieszczą się w 5-6 minutowych rozmiarach. Są to w przeważającej mierze balladowe, nastrojowe utwory, które utrzymane są w nieśpiesznym i pełnym emocjonalnego namaszczenia stylu. Na płycie panuje spokojny i mroczny klimat, a poszczególne piosenki przypominają niektóre produkcje spod znaku The Moody Blues, Davida Gilmoura czy Steve’a Hacketta.

Płyta odrobinę cierpi z powodu nienajlepszej produkcji. Szczególnie niektóre partie gitar mogłyby brzmieć cieplej i nie tak surowo, jak na przykład finałowe solo w otwierającym płytę nagraniu „Lords Of The Abyss”. Choć i tak jest to jeden z najlepszych fragmentów tego wydawnictwa. Do takich zaliczyłbym jeszcze nagranie tytułowe, wzbogacony śpiewem kościelnego żeńskiego chóru utwór „Eternal Moonlight” czy obdarzony chyba najlepszym refrenem na płycie, „For The Love Of You”. Podobać może się jeszcze „The Moon And The Stars” z bardzo fajnym solo na saksofonie. Utwory te stanowią razem mniej więcej połowę zawartości płyty. Reszta, niestety, nie jest już tak interesująca.

Miller, to zdolny kompozytor i wykonawca. Obdarzony jest ciepłym głosem, który przypomina trochę Justina Haywarda, a liczne talenty muzyczne pozwalają mu na grę na wielu instrumentach. Na płycie „Angel Of My Soul” wspomagają go jedynie Sara Young na fletach, Kane Miller na gitarach i niejaki… Will na perkusji. Gdy uważnie wsłuchuję się w poszczególne utwory, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Will to raczej nie imię, a nazwa maszyny perkusyjnej. Trochę przeszkadza mi automatyczne brzmienie bębnów i talerzy. Niskobudżetowa produkcja albumu usprawiedliwia jednak minimum środków użytych przy nagrywaniu tego materiału, pewnie jednak lepiej by było, gdyby płyta „Angel Of My Soul” przed wydaniem trafiła w ręce doświadczonego producenta. Ale i tak w sumie jest nienajgorzej. Niemniej jednak, trudno uznać ten krążek za wyjątkowy. Niektóre utwory mogą się podobać, ale całość nie rzuca na kolana. To zaledwie poprawna płyta wypełniona zaledwie niezłą muzyką wykonaną w zaledwie rzetelny sposób. Ale posłuchać, przynajmniej raz, na pewno warto.

www.mals.ru

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok