Agents Of Mercy - DramaRama

Artur Chachlowski

ImageAgenci Miłosierdzia zadebiutowali wiosną ubiegłego roku płytą pt. „The Fading Ghosts Of Twilight” Przypomnijmy, czołowymi postaciami w zespole jest dwóch znanych muzyków: gitarzysta Roine Stolt (The Flower Kings, Transatlantic) i wokalista Nad Sylvan (Unifaun). O ile ich zeszłoroczna płyta wydawała się być ucieczką od codziennej pracy w macierzystych formacjach, to pojawienie się nowego krążka – zatytułowanego „DramaRama” – świadczy o tym, że grupa Agents Of Mercy nigdy nie miała być w zamyśle autorów projektem jednorazowym. I bardzo dobrze, gdyż otrzymaliśmy tym razem album, który może naprawdę sporo zamieszać w tegorocznych prog rockowych zestawieniach. Jak sobie przypominam, oceniając płytę „The Fading Ghosts Of Twilight” wystawiłem jej w recenzji szkolną czwórkę. Teraz, w przypadku „DramaRamy” dodałbym do niej malutki plusik. Wprawdzie nie ma na nowym krążku Agentów ani jednego aż tak fenomenalnego utworu, jak kompozycja tytułowa z ubiegłorocznej płyty (a przypominam, że jej remiks został podarowany przez Roine Stolta na jubileuszową kompilację MLWZ), ale i tak wytrawni znawcy progresywnego tematu znajdą na nim co najmniej kilka bardzo wartościowych fragmentów.

Płyta utrzymana jest zdecydowanie w stylu retro nawiązującym do klasycznego art rockowego brzmienia lat 70. Zresztą w przeważającej mierze została ona nagrana metodą „live in studio” (konkretnie w Varispeed Studios w Szwecji) z minimalną ilością muzycznych nakładek i dogrywek. Nowością jest to, że w odróżnieniu od poprzedniego krążka w procesie kompozycyjnym uczestniczył nie tylko Roine Stolt, ale i Nad Sylvan. I niektóre utwory jego autorstwa, w szczególności opatrzony sympatycznym tytułem „Meet Johnnie Walker” i „We Have Been Freed”, należą do wyróżniających się fragmentów tego wydawnictwa. Tyczy się to przede wszystkim tego drugiego z wymienionych, który jako przedostatni z dwunastu utworów wypełniających program „DramaRamy” wraz z następującą po nim liryczną kompozycją Stolta „Time”, stanowi zgrabny i podniosły finał tego wydawnictwa. Finał, który długo się pamięta.

Zanim jednak dotrzemy do końca płyty, mamy do wysłuchania ponad godzinę muzyki, być może bez większych wzlotów, ale też i bez upadków (no, może poza dwoma-trzema błahymi utworami). Album rozpoczyna się od dwóch mocnych numerów: „The Duke Of Sadness” i „Last Few Grains Of Hope”, które idealnie wprowadzają słuchacza w nastrój płyty i stylistykę, w której gustuje zespół Agents Of Mercy. Trzecie nagranie, „Peace United”, ze Stoltem w głównej roli wokalnej wyróżnia się zapierającą dech w piersiach długą gitarową solówką. Inne solo, tym razem zagrane na fortepianie Wurlitzera jest ozdobą kolejnego utworu zatytułowanego „Journey”. Zaraz po nim mamy spokojny, z lekka beatlesowski numer „Gratitude”, w którym znów wokalną pałeczkę na długie chwile przejmuje Roine Stolt (śpiewa on refreny, a Sylvan zwrotki). A potem następuje wspomniana już kompozycja „Meet Johnnie Walker”, która trochę ożywia ospałą atmosferę poprzedniego utworu. I tak rozwija się ta płyta. O każdym kolejnym nagraniu można napisać coś ciepłego. Nie ma jednak wśród nich żadnego, który byłby jakimś objawieniem, czy rzucał na kolana.

Na płycie „DramaRama” próżno szukać wybitnie nowatorskiej muzyki. Ale nie o to przecież chodziło. W trakcie słuchania albumu odnosi się wręcz wrażenie, że wszystko to już gdzieś było. Na krążkach Kwiatowych Królów, Unifauna, a nawet Transatlantica. W jednym z utworów – „The Ballad Of Mary Chilton” – Agenci osiągają nawet brzmienie a’la późny Dire Straits. Tak więc to miłośnikom twórczości tych właśnie grup polecam to nowe wydawnictwo Agents Of Mercy. Osobiście nie zawiodłem się na nim, a nawet mile rozczarowałem się jego poziomem. Chcąc nie chcąc, patrzę na ten album poprzez pryzmat dotychczasowej twórczości Stolta, którego uważam za jedną z największych osobowości w świecie progresywnego rocka. I szczerze powiedziawszy, to odnoszę takie wrażenie, że Agenci Miłosierdzia, z graną przez siebie obecnie muzyką plasują się o piętro wyżej, niż większość pokręconych albumów zjadającej od jakiegoś czasu swój własny ogon, grupy The Flower Kings.                

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok