Znacie Ricka Wakemana? On ich odkrył. Znacie Ionę? Ajalon brzmi podobnie. Zadziwiająca lekkość tej muzyki powoduje, że od samego początku można zakochać się w tej płycie. Muzyka delikatnie płynie z głośników, nie atakuje słuchacza nadmiarem dźwięków wypluwanych w tej samej chwili. Wprowadza odbiorcę w błogostan.
Na okładce człowiek pod mostem, a w tle czerwony samochód i miasto. Odnosi się to do tekstu jednego z utworów, ale nie zachęca szczególnie do zajrzenia do środka i wsunięcia płyty do kieszeni odtwarzacza. A jednak warto to zrobić.
Rick Wakeman nie mylił się wskazując Ajalon jako bardzo obiecujący zespół wpisujący się w stylistykę chrześcijańskiego progresywnego rocka. Trzon grupy tworzy 3 muzyków: Wil Henderson (v), Randy George (g, bg, k) i Dan Lile (dr). Otwierający album utwór „Love Is A Dream” jest jakby żywcem wyjęty z płyt grupy Iona. Opowiada o tym, że miłość jest marzeniem i jest nam potrzebna. Trzeba przyznać, że jest to bardzo obiecujący początek. A potem mamy utwór o mężczyźnie, który żył pod mostem. „Nickels And Dimes, Marbles And Stones”. Słychać w nim inspiracje Rickiem Wakemanem i progresywną tradycję. Jest to zdecydowanie moja ulubiona kompozycja na całej płycie i to pomimo, że ogólnie niesie on dość smutną treść. „Not Man”, trzeci utwór w tym zestawie, natomiast częściowo przypomina kompozycje Muse, a częściowo coś z pogranicza alternatywy i prog rocka. Mam bardzo ambiwalentne odczucia co do tej kompozycji. Instrumentalny „Abstract Malady” za to cofa słuchacza do wczesnego prog rocka. Słychać tu przełom lat 60. i 70. Trochę psychodelii i trochę archaicznych brzmień. Tu słychać niemałe umiejętności muzyków Ajalon oraz gościnnie grającego w tym utworze keyboardzisty Glass Hammer, Freda Schendela. Numer 5 ma „Lullaby Of Bedlam”. Chwilami serwuje nam nieco cięższe brzmienia, ale nie za dużo. Mimo wszystko jest to dość nużąca kompozycja, niczym nie zaskakująca, która, jak to zwykle na „This Good Place”, niesie w sobie sporo brzmień rodem z lat 70.
Szóstym utworem jest składająca się z trzech części, dziewiętnastominutowa kompozycja „Redemption”. I muszę przyznać, że moim zdaniem Ajalon powinien się skupić na krótszych utworach. Ten nie jest zły, ale chwilami sprawia wrażenie klejonego nieco na siłę. Całość ratuje żeński wokal (Robyn Dawn) wykorzystany w tym utworze. Piękne harmonie brzmiałyby chyba jednak lepiej, gdyby stanowiły centralne fragmenty krótszych utworów. Poza pewnym brakiem spójności w niektórych fragmentach utworowi „Redemption” niewiele można zarzucić, bo w sumie nie jest to zła kompozycja, ale jakoś nie pasuje mi do stylu Ajalon. A cały album zamyka utwór tytułowy. Trochę kojarzący się z balladami Transatlantic, co zresztą nie jest dziwne, bo gitarzysta/basista Randy George wielokrotnie występował z Nealem Morsem. Nagranie „This Good Place” jest bardzo miłe dla ucha i dobrze zamyka całe wydawnictwo.
Jako całość album „This Good Place” mogę ocenić na mocną czwórkę. Ma kilka momentów, które się dłużą, jest trochę niespójności w najdłuższym utworze, ale całości słucha się przyjemnie. Mogę ten album z czystym sumieniem polecić nie tylko tym, którzy w muzyce szukają wsparcia duchowego, ale też po prostu kawałka dobrego prog rocka.