Niedawno na naszych łamach ukazała się recenzja najnowszej płyty grupy Mosty Autumn autorstwa Pawła Świrka.
Ja natomiast trzymam właśnie w ręku pięknie wydaną, limitowaną wersję albumu „Go Well Diamond Heart” uzupełnioną bonusowym krążkiem z 8 premierowymi utworami, które dają w sumie prawie 3 kwadranse dodatkowej muzyki. Podobnie było przed 4 laty z albumem „Heart Full Of Sky” który też osiągalny był zarówno jako pojedyncza płyta oraz, w kolekcjonerskiej serii, jako dwupłytowe wydawnictwo, wzbogacone zestawem unikatowych piosenek. Ten zabieg to swoisty prezent zespołu dla najbardziej zagorzałych fanów, którzy zdecydowali się dokonać przedpłaty na nowy album. Jako że zaliczam się do tego grona, z dużą radością i jeszcze większą satysfakcją chcę poinformować, iż nowe dzieło Mostly Autumn, szczególnie gdy rozpatrywać je jako dwupłytowe wydawnictwo, to spektakularny powrót tej grupy do wysokiej formy, której niestety pewną obniżkę obserwowaliśmy na niedawnym, nagranym jeszcze z poprzednią wokalistką, Heather Findlay, krążku „Glass Shadows” (2008).
W uzupełnieniu recenzji Pawła chcę podkreślić, że podobnie jak jemu, bardzo podoba mi się podstawowa wersja nowej płyty Mostly Autumn. Znajduje się na niej co najmniej kilka utworów, które niewątpliwie należą do najciekawszych w całym dorobku tej dowodzonej przez Bryana Josha grupy. Zaliczyłbym do nich kompozycję tytułową, utwór „For All We Shared”, a nade wszystko nagranie zatytułowane „And When The War Is Over…”. Zespół świetnie prezentuje się zarówno w lirycznych balladach („Back To Life”), jak i bardziej rockowych, dynamicznych numerach pokroju „Deep In Borrowdale”. Jest wreszcie na tym albumie utwór mogący zasługiwać na miano „ukrytej perły”. Mam na myśli „Hold The Sun”, który z każdym kolejnym przesłuchaniem wydaje się coraz piękniejszy, coraz wspanialszy i otwierający przed słuchaczem coraz to nową szufladkę wypełnioną kolejnymi pokładami magicznych dźwięków i melodii. Wszystko to sprawia, że jest to bez wątpienia jedno z najciekawszych wydawnictw z prog rockowej półki, które ukazało się w 2010 roku.
Taka jest w mojej opinii najnowsza (podstawowa) płyta grupy Mostly Autumn. Co wpłynęło na to, że tej wielce zasłużonej dla progresywnego rocka grupie znowu się udało? Czy to fakt, że główny kompozytor Bryan Josh z powrotem odnalazł natchnienie, czy może dlatego, że znowu zadziałała chemia i jego współpracownicy (Andy Smith – bg, Gavin Griffiths – dr, Iain Jennings – k, Liam Davison – g, Anne-Marie Helder – bvoc, fl) doskonale odczytali jego intencje, wspinając się na wyżyny swojego kunsztu, czy może zawdzięczamy to raczej przyjściu do zespołu nowej wokalistki Olivii Sparnenn? Nie to jest najważniejsze. Bo zapewne zadziałała tu suma tych oraz pewnie dziesiątki innych czynników. Dość powiedzieć, że łatwo zauważalna tendencja zniżkowa i swoisty marsz w dół po równi pochyłej (vide album „Glass Shadows”) zostały odwrócone. Mostly Autumn powraca na wyżyny w odrobinę zmienionym składzie z wysoko podniesioną głową i (z powrotem) w glorii sławy jednej z najważniejszych współczesnych grup art rockowych.
Nie chciabym porównywać do siebie obu, byłej i aktualnej, wokalistek. W przypadku tak pięknych i świetnie śpiewających pań, byłoby to raczej nie na miejscu. Olivia nie jest przecież zupełnie nową twarzą w otoczeniu Bryana Josha. Śpiewała w chórkach na kilku poprzednich płytach Mostly Autumn, wielokrotnie występowała z tym zespołem na żywo, wzięła też udział w nagrywaniu solowego krążka Josha „Through These Eyes” (2009). Niebierała też wokalnego doświadczenia spiewając w grupie Breathing Space (to zespół keyboardzisty Mostly Autumn, Iana Jenningsa). Powiem tylko tyle, że wokalne interakcje Olivii i Bryana budzą najwyższy szacunek i po wysłuchaniu całej płyty nawet najbardziej zatwardziali sympatycy talentu Heather Findlay nie będą chyba za nią tęsknili.
Nie będę więc porównywać do siebie obu wokalistek. Porównam za to dwa krążki stanowiące komplet limitowanego zestawu zatytułowanego „Go Well Diamond Heart”. Na każdym znajdujemy po 8 utworów, zasadniczy krążek trwa 50, a dodatkowy – 44 minuty. Moje zachwyty nad pierwszą płytą wyraziłem już powyżej, dlatego też teraz kilka, znowu ciepłych, zdań o płycie nr 2. Na początek najważniejsze. Żaden z tych 8 dodatkowych utworów nie zasługuje na miano odrzutu, ani nie ma charakteru niedokończonego tworu. Być może nie ma w nich miejsca na epicki, marzycielski, typowy dla gitarowej przestrzeni Josha, rozmach. Jedynym wyjątkiem może być tu 7 i pół minutowe nagranie „Ice”, które – gdyby znalazło się w programie zasadniczej płyty, z pewnością uchodziłoby za jeden z jej najważniejszych punktów programu. Wiekszość z tych utworów to zwarte i zwięzłe, ale cały czas prześliczne nagrania, namaszczone pozytywnym piętnem muzyki Mostly Autumn. Zarówno, jeżeli mamy do czynienia z potencjalnym przebojem („Sound Of The World”), dynamicznym rockerem („High”), nostalgiczną balladą („Days Of Our Love”, „Forever Young”), rozkołysanym numerem obdarzonym fenomenalnym gitarowym solo („67-79”), prześlicznym utworem utrzymanym w pinkfloydowskim stylu („Anything At All”), nagraniem będącym hołdem dla dorobku śp. Richarda Wrighta i grupy Pink Floyd („Hats Off”) czy wspomnianą już rewelacyjną i absolutnie genialną kompozycją „Ice”, wszystkie one, pojedynczo i jako ośmioutworowy zestaw, prezentują się doprawdy znakomicie. I przechodząc do sedna, czyli do porównań, które kilka linijek tekstu temu Wam obiecałem, to nie będę ukrywał, że suma pozytywów muzyki z CD1 odrobinę przewyższa to, z czym mamy do czynienia na CD2. Niemniej jednak, bonusowe nagrania naprawdę sprawią każdemu fanowi tej grupy sporo muzycznej frajdy. Chcę w związku z tym zaryzykować stwierdzenie, że tych 8 dodatkowych utworów jest tak dobrych, że gdyby album „Go Well Diamond Heart” składał się wyłącznie z drugiego krążka, to i tak uznałbym go za bardzo dobrą płytę. A tak, jako zestaw podwójny, jednoznacznie zasługuje on na miano płyty rewelacyjnej. Kolejny faworyt do tytułu „płyty 2010 roku”?