AtmOsfear - Zenith

Paweł Świrek

ImageAtmOsfear istnieje od 1996 roku. Jest to progmetalowy zespół z Niemiec. „Zenith” jest ich trzecim dziełem po albumie demo „AtmOsfear” z 1997r. i właściwym debiucie pt. „Inside The Atmosphere” (2003). Od strony wokalnej momentami przypominają Bon Jovi, gdyż timbre głosu Olivera Wulffa kojarzy się z głosem Johna Bon Jovi. Nawet styl wokalny jest bardzo podobny. Całość uzupełniają hard rockowe gitary (Boris Stepanow), metalowa perkusja (Tim Schnabel), mięsisty bas (Burkhart Heberle) oraz solidnie brzmiące klawisze (Stephan Kruse).

Płytę wypełniają długie i rozbudowane kompozycje, z których najdłuższa, bo około 30-minutowa „Spiral Of Pain”, kończy to wydawnictwo. Płytę otwiera krótkie instrumentalne intro „Beginning”. Rozpoczynanie płyty wstępem instrumentalnym z reguły było domeną zespołów grających thrash metal oraz bardziej ekstremalne pochodne tego stylu. Na szczęście nic takiego nie ma tu miejsca. Z intro wyłania się mocny metalowy numer „Loss Of Hope”. Zaraz po nim słyszymy jeden z najciekawszych fragmentów albumu – dwunastominutową kompozycję „Generations”. Niektóre fragmenty są tu śpiewane techniką growlingu. W tym utworze pojawia też się jedna z piękniejszych solówek gitarowych na płycie. Również w „Generations” można znaleźć liczne zachwycające partie klawiszy, co dowodzi, że w tym utworze dzieje się naprawdę bardzo wiele dobrego.

Długie, rozbudowane kompozycje grupy AtmOsfear są bardzo melodyjne i pełno w nich zmian nastroju. Prócz łojenia trafiają się także i spokojniejsze fragmenty. Tak właśnie jest na początku „Reawakening” – drugiego instrumentalnego utworu na tej płycie. Ten utwór jest jednocześnie wstępem do monumentalnej kompozycji „Scum Of Society” – jednego z dłuższych numerów na płycie. Kończąca album prawie 30-minutowa kompozycja jest czteroczęściową suitą („Fall”, „Joseph’s Theme”, „Elisa’s Theme”, „Fatal Reunion”). Choć są w niej 4 podtytuły, to można ten utwór śmiało rozbić na dwie części ze względu na spore różnice stylistyczne w nich występujące. Do tego po około 23 minutach ostatniego nagrania następuje dłuższa przerwa, po której wchodzi spokojniejszy temat śpiewany przy akompaniamencie klawiszy. Właśnie to zakończenie jest jednym z najwspanialszych fragmentów płyty. Powinno być wydzielone jako osobny utwór, albo jako kolejna część suity.

Choć długie, wielowątkowe i rozbudowane kompozycje bywają z reguły męczące, to w tym przypadku tak nie jest. Dobrze słucha się tego krążka. Niektóre motywy wokalne przewijają się przez niemalże wszystkie kompozycje i tym samym płyta stanowi jedną nierozerwalną stylistycznie całość. Polecam wszystkim miłośnikom progmetalowego grania.

www.progrockrecords.com

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok