Discipline - Live Days

Przemysław Stochmal

ImageDługie jedenaście lat musieli czekać fani amerykańskiej grupy Discipline, aż ta uraczy ich nowym dyskograficznym wydawnictwem. I choć wciąż nie jest to premierowy materiał, a album koncertowy, to jednak są powody do zadowolenia. Zespół z Detroit zaserwował bowiem prawie 160 minut koncertowego materiału, którego całkiem pokaźną część, bo około godzinę czasu, stanowią utwory dotąd nie wydane w wersji audio na produkcjach z oficjalnego, szerzej dostępnego obiegu.

Album ten jest swego rodzaju „the best of Discipline” w wersji live. Materiał zarejestrowany podczas koncertów z lat 1995-1998 obejmuje większość nagrań z debiutanckiej płyty „Push & Profit”, całość albumu „Unfolded Like Staircase” oraz utwory, po które przez lata zespół Discipline po częstokroć sięgał, tworząc setlisty koncertów. Wśród nich zwłaszcza wyróżniają się nagrania, które fani formacji mieli okazję poznać za sprawą wydanego przed pięcioma laty DVD „Live 1995” – przebojowy „Mickey Mouse Man”, demoniczny „When the Walls Are Down”, ostry, ozdobiony saksofonowym solo „Circuitry” oraz znakomity „Homegrown”, zamknięty pełnym pasji gitarowym popisem Jona Prestona Boudy.

Zarówno te nagrania, które z pewnością spora rzesza sympatyków grupy poznaje dopiero teraz, jak i utwory pochodzące z regularnych płyt studyjnych, są dowodem wyjątkowej naturalności Discipline jako zespołu koncertującego. Mimo że pod względem konstrukcyjnym znane z płyt nagrania w wersjach koncertowych niewiele odbiegają od oryginałów, wszak zespół raczej nie należy do propagatorów muzyki improwizowanej, to jednak samo wykonawstwo, jego spontaniczność (i wpisane w nią niejednokrotne urocze pomyłki) nadają kompozycjom zupełnie nowego, witalnego wyrazu. Ogromny wpływ ma na to śpiewający lider Matthew Parmenter, który własne linie melodyczne potrafi w zupełnie wyjątkowy sposób przedstawiać na scenie w iście teatralny, aktorski sposób, nie stroniąc przy tym od balansowania na granicy fałszu, które jest do zaakceptowania w przypadku tak ciekawego podejścia do śpiewanych utworów.

Choć nagrania wypełniające „Live Days” pochodzą z pięciu różnych występów, to jednak poza wyjątkiem w postaci utworu „Wrists” grzeszącego dosyć „bootlegową” jakością dźwięku, udało się osiągnąć całkiem przyzwoity efekt audio, dzięki któremu wszelkie niuanse koncertowego wykonania dorobku Discipline przyswaja się z łatwością i przyjemnością. Szkoda jedynie, że spośród dobrych jakościowo nagrań, jakie grupa zarejestrowała w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, nie postarano się bardziej o znalezienie innych wersji utworów „Carmilla”, „The Nursery Year” oraz „Between Me and the End”, aniżeli znane z wydanego w 1999 roku albumu „Live: Into the Dream”.

Chociaż na premierowy materiał ze strony amerykańskiego Discipline wciąż przychodzi fanom zespołu czekać, to jednak nie ulega wątpliwości, że grupa wydawnictwem „Live Days” jest w stanie choć na trochę zamknąć usta tym najbardziej zniecierpliwionym spośród jej miłośników. To długie, wyczerpujące kompendium dokonań Discipline, gdzie fascynują zarówno utwory znane z płyt, jak i znakomite outtake’owe kompozycje, które byłyby w stanie zapełnić kolejną płytę studyjną, a taka absolutnie nie ustępowałaby pozostałym dwóm pozycjom dyskograficznym. Jest to bardzo udane wydawnictwo, koncertówka, którą każdy szanujący się fan neoprogresywnego rocka powinien posiadać.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!