"Jako człowiek, który poświęcił całe swoje życie na najbardziej zdroworozsądkową naukę - studia nad atomem - mogę Was zapewnić - jako rezultat moich badań, że w istocie nie ma czegoś takiego jak materia. Materia w takim sensie, w jakim ją postrzegamy wywodzi się i istnieje jedynie dzięki sile, która wprawia cząstki w drgania i trzyma ten malutki układ słoneczny w całości. Musimy przyjąć, że za tą siłą kryje się inteligentny i świadomy umysł. Ten umysł jest macierzą całej materii i całego wszechświata". To ważne słowa ojca teorii kwantowej, Maxa Plancka, które niech będą wprowadzeniem do wyjątkowego albumu Przemysława Rudzia, który muzycznie obrazuje nam niesamowitości ewolucji wszechświata.
Muzyka w utworze "Through the Planck Era", niczym supernowa, wybucha feerią iskrzących motywów, które wprawiają słuchacza w stan euforycznego podniecenia, w którym słuchacz celebruje te magiczne dźwięki z głową skierowaną w kosmiczną otchłań. W drugiej odsłonie tego albumu, zatytułowanej "The God Particles Dance", mamy relaksujący wstęp, zadumany i chwilami wręcz refleksyjny i zarazem zachęcający do dalszej penetracji kosmicznych czeluści. Cudnie rozwija się tu linia melodyczna, okraszona wielobarwnymi partiami syntezatorów. "Last There Be Light" to trzeci etap kosmologicznej opowieści. Rudź oprowadza nas po tajemniczych i niesamowitych rejonach odległych kosmicznych galaktyk. Te minorowe nastroje znakomicie przygotowują słuchacza do podróży magicznym wehikułem czasu do okresu "wielkiego wybuchu", czyli narodzin wszechświata. Emocje sięgają zenitu, podobnie jak to miało miejsce w kultowym filmie Stanleya Kubricka "2001 - Odyseja Kosmiczna", skojarzenia jakże na miejscu z niesamowitym epizodem, kiedy to kapitan Booman zaczyna transcendentalną podróż do miejsca narodzin. Być może wszechświata. Muzyczne przemyślenia Przemysława również są takim traumatycznym lotem w kosmicznych otchłaniach, muzyka czasem jest dość hermetyczna i oscylująca wokół minorowych klimatów i rozbudza wyobraźnię wrażliwego słuchacza. Transowość "Last There Be Light" cudnie koreluje tu z kosmicznymi fluidami i wręcz hipnotyzuje swoją magią, pozostawiając w pamięci niezwykle kosmiczne krajobrazy. Autor "Cosmological Tales", jak mało kto, potrafi posłużyć się prostą materią muzyczną tak, abyśmy przeżyli ekscytującą podroż do krainy tajemniczych zakątków kosmosu.
Penetracja zakamarków kosmosu ma swój ciąg dalszy w utworze "Islands Of The Universe". Muzyka jak wyimaginowana pajęczyna owija mnie w kokon i nie pozwala się na moment choćby ruszyć z miejsca. Czuję się jak pilot zagubionego statku kosmicznego gdzieś w odległej galaktyce. Narasta strach do niewyobrażalnej wielkości wszechświata. Pytanie gdzie jest granica tych kosmicznych otchłani? Te i parę innych pytań nurtuje od wieków ludzkość. Ta unikalna i zarazem eklektyczna muzyczna uczta ładuje mój akumulator i jest inspirującym przewodnikiem po prehistorii wszechświata. Sekwencyjne ostinato miesza się z ekspresyjnymi i siarczystymi dźwiękami syntezatorów analogowych, ten pozytywny muzyczny zgiełk wprowadza mnie w transcendentalne stany, specyficzny niepokój daje do myślenia: w jakich to bólach rodził się nasz wszechświat? Czy teoria kwantowa to jedyne rozsądne wytłumaczenie? Ta muzyka świetnie pasuje do rozmyślań i podpowiada jakie mogą być kierunki naszych kosmicznych dociekań.
W utworze "We Live Here" wracamy na Ziemię. Kompozycja ta jest odskocznią od kosmicznych rozmyślań. Fragment ten ma jak najbardziej pierwiastek ludzki. Piękna fortepianowa i zarazem romantyczna partia przenosi mnie w ludzki wymiar, a może jest to muzyczna podpowiedź autora "Cosmological Tales": radujcie się życiem, szanujcie przyrodę. Po tych nostalgicznych dźwiękach Przemek daje "pozytywnego kopa" za sprawą potężnych i zarazem pozytywnych energetycznych partii syntezatorów. El-popowo wręcz ekscytująca muzyka promieniuje tu feerią pobudzających wyobraźnię dźwięków. Utwór ten promieniuje pozytywnymi wibracjami znakomicie ubarwiony elektryczną gitarą Jarka Figury. Końcowy fragment tego utworu i zarazem całego albumu to oniryczne pejzaże, muzyka jest tu zadumana i jest refleksją nad cudem naszej ziemskiej egzystencji. „Cosmological Tales” to kolejne wartościowe dzieło naszego zdolnego el-muzyka. Gorąco polecam.