Waite, John - Rough & Tumble

Artur Chachlowski

ImageJohna Waite’a nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jego sylwetkę przypomnieliśmy przy okazji omawiania wydanego na początku ubiegłego roku koncertowego krążka „In Real Time”. Teraz ten zasłużony i obdarzony jednym z najbardziej charakterystycznych głosów w świecie rocka artysta przedstawia premierowy studyjny materiał skomponowany wspólnie z niejakim Kylem Cookiem (z Matchbox Twenty) i zebrany w 50-minutowy zestaw zatytułowany „Rough & Tumble”.

Płyta trafi na póki sklepowe dopiero 21 stycznia, ale dzięki uprzejmości Frontiers Records miałem okazję zapoznać się z jej zawartością na około 6 tygodni przed jej oficjalną premierą. I muszę przyznać, że zaznajamianie się z nową muzyką Waite’a przebiegło w nadzwyczaj miłej atmosferze. I to nie dlatego, że za oknem śnieżna, zimowa aura, bo muzyka na „Rough & Tumble” to raczej rzecz na gorące wieczory. I nie dlatego też, że wkoło panowała przedświąteczna atmosfera (lubię święta, ale już przygotowania do nich - niekoniecznie), ale dlatego, że nowy album Waite’a to po prostu bardzo fajna, radosna płyta, wypełniona przeuroczymi piosenkami.

Na „Rough & Tumble” znajdziemy zarówno coś dla sympatyków grania z ostrym, hard rockowym pazurem (utwory „Sweet Rhode Island Red”, nagranie tytułowe), dobrego pop rocka ze znakiem wysokiej jakości („Shadows Of Love”, „Skyward” oraz mój faworyt – zamykający płytę utwór „Peace Of Mind”), lirycznej ballady („If You Ever Get Lonely”) czy też stylowych piosenek wykonanych z wyraźnym blues rockowym zacięciem („Evil”, „Love’s Goin’ Out Of Style”).

Wspólnym mianownikiem ich wszystkich są niesamowite wręcz, wpadające w ucho, melodie oraz zaskakująca lekkość grania, która sprawia, że cała płyta sprawia wrażenie bezpretensjonalnej. Nagranej szczerze i od serca. A nad wszystkim króluje ten niezwykły i absolutnie wyjątkowy głos Johna, który doskonale sprawdza się w tym repertuarze. I choć jak twierdzi sam zainteresowany: „chciałbym spędzić resztę mojego życia komponując coś coraz bardziej kreatywnego”, to jak dla mojego ucha, ten utrzymany do bólu w tradycyjnym, by nie rzec: konserwatywnym, stylu album pokazuje, że wcale nie trzeba się silić na wyważanie otwartych drzwi i na siłę tworzyć coś niepotrzebnie nad wyraz nowatorskiego. Wystarczy grać swoje. I robić to z takim wdziękiem, jak uczynił to John Waite na swojej nowej, nie boję się tego słowa, niezwykle udanej i niesamowicie melodyjnej płycie.

http://www.frontiers.it/  
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!