Simeon Soul Charger - Meet Me In The Afterlife

Artur Chachlowski

Image„Meet Me In The Afterlife” amerykańskiej formacji Simeon Soul Charger to pierwsze wydawnictwo wykonawcy niezwiązanego z grupą RPWL, a firmowane przez wytwórnię Gentle Art Of Music. Choć nie do końca niezwiązanego… Bo masteringiem albumu zajął się Yogi Lang.

Aaron Brooks (v. g, k), Rick Phillips (g, v), Spider Monkey (bg) i Joe Kidd (dr, v) – to nazwiska czterech Amerykanów ze stanu Ohio, którzy w ubiegłym roku zaszyli się na małej farmie na jednej z bawarskich wsi, gdzie nagrali album z muzyką przepełnioną szeregiem elementów indie rocka i psychodelli, a także klasycznego rhythm’n’bluesa. Chwilami w brzmieniu Simeon Soul Charger daje się usłyszeć nutkę brzmienia a’la Led Zeppelin. Być może to dlatego, że dużo na krążku „Meet Me In The Afterlife” dźwięków akustycznych gitar, mandoliny, a nawet banjo (na przykład w utworze „Please”, w którym daje się odczuć duszną atmosferę muzyki amerykańskiego Południa). Blues dominuje w nagraniu „Europa’s Garden” praz w jego repryzie. „Dear Mother” to niemal średniowieczna bardowa ballada. Miniaturowe „A Child’s Prayer” i „Song Of The Sphinx” mają w sobie coś z ducha The Beatles. „Vedanta (The Nothing)” i „And He Skinned Them Both” wpisują się stuprocentowo w konwencję psychodelicznego rocka. „Tooth” to też psychodelia jak się patrzy. „God Lends A Hand” to pastisz heavy metalu. A finałowy „The Swallowing Mouth” brzmi, przynajmniej w swej pierwszej połowie, nieomal jak jakaś jarmarczna pieśń… Pozostałe utwory to, jako się rzekło, blues, rhythm’n’blues i alternatywne granie. Istny muzyczny galimatias. Zaskakujący prog’n’roll…

Jednym słowem, jak wynika z powyższego opisu, „Meet Me In The Afterlife” to dość pokręcony album. Ale, jak się okazuje, w tym szaleństwie jest metoda. Świadczy o tym ogromne zainteresowanie, szczególnie niemieckiej, publiczności. 30 sprzedanych do ostatniego miejsca koncertów w ramach rozpoczynającej się w marcu trasy, rekordowe wyniki przedsprzedaży albumu, spore zainteresowanie mediów… Czy ten świat jest sprawiedliwy? Nikt nie mówił, że jest.

Jak na mój gust to zbyt eklektyczny album, a przy tym sprawiający dość chaotyczne wrażenie. Zbyt udziwniony, bym polubił go w całości. A i fragmentów, które przykuły moją uwagę nie ma na nim zbyt wiele. Branża muzyczna nie od dziś rządzi się nieodgadnionymi dla mnie prawami…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!