Zaledwie cztery albumy w ciągu 35 lat działalności, a w kolejnym roku, aż dwa nowe wydawnictwa. To rzecz niebywała i z pewnością godna uwagi. Szczególnie dla wiernych fanów tej niezwykłej, legendarnej już dzisiaj formacji, jaką niewątpliwie jest Pavlov’s Dog.
Zespół powstał w 1973 roku w St.Louis w stanie Missouri i swoimi kolejnymi albumami zyskał sobie miano bezkompromisowego, oryginalnego i łatwo rozpoznawalnego (głównie za sprawą głosu wokalisty Davida Surkampa) wykonawcy. Wykonawcy, który doskonale prezentuje się zarówno w studiu (szczególnie dwie pierwsze płyty: „Pampered Menial” (1975) i „At The Sound Of The Bell” (1976) cieszą się wśród znawców niemałą estymą), jak i w trakcie swoich energetycznych, pełnych emocji i widowiskowych koncertów.
„Live And Unleashed” jest pierwszym albumem w długiej biografii Pavlov’s Dog nagranym na żywo. Zawiera on świetnie skrojony przekrój przez repertuar, który jest reprezentatywny dla całego dorobku tej formacji. Znajdziemy tu utwory pochodzące zarówno z dwóch wymienionych wcześniej „klasycznych” płyt zespołu („Late November”, „Theme From Subway Sue”, „Episode”, „Preludin”, „Of Once And Future Kings”, „Standing Here With You (Megan’s Song)”), nieco późniejsze kompozycje („Breaking Ice”, „Not By My Side” i „Gold Nuggets”), piosenki z wydanej niedawno płyty „Echo & Boo” („Angeline”, „Angel’s Twilight Jump”, „I Don’t Need Magic Anymore” i „I Love You Still”), a także i utwory takie, jak „Heart Of Mine” (z repertuaru grupy HiFi, w której w latach 80. działał Surkamp) oraz „Wrong” i „Looking For My Shadow” z solowego, wydanego w 2006r. krążka wokalisty pod tytułem „Dancing On The Edge Of A Teacup”. Jak widać, to naprawdę ciekawy koncertowy przegląd dorobku zespołu.
Płyta została nagrana w trakcie różnych koncertów, które Pavlov’s Dog dał w 2009 roku w ramach trasy poświęconej pamięci zmarłego 30 maja 2009r. charyzmatycznego skrzypka i współzałożyciela zespołu, Sigfrieda Carvera. Dźwięk na płycie „Live And Unleashed” jest nieco bardziej spójny i mniej nasączony folk rockowymi wstawkami, niż na płycie „Echo & Boo”, a przy tym jest on krystalicznie czysty, podkreślający i dobrze uwypuklający charakterystyczne brzmienie grupy. Chwała, szczególnie młodszym członkom zespołu za to, że udało im się umiejętnie przywołać ducha starszych kompozycji i wpisać weń nowe utwory, które brzmią na tle starszych zaskakująco (czytaj: równie) dojrzale. Świadczy o tym finał płyty, na który grupa Pavlov’s Dog przewidziała dwa tematy z wydanej jesienią ubiegłego roku, a więc stosunkowo nowej płyty „Echo & Boo”: „Angeline” i „Angel’s Twilight Jump”.
Bardzo ciekawy to album. Warto się z nim zaznajomić, gdyż ten pierwszy w 35-letniej karierze zespołu zestaw koncertowych nagrań zespołu to naprawdę kawał świetnie wykonanej muzyki. Kawał historii. Historii, którą warto znać i wiedzieć, że Pavlov’s Dog, pomimo sędziwego już wieku, to jeszcze niezamknięta jej karta i pewnie w przyszłości jeszcze nieraz czymś przyjemnym nas zaskoczy…