Vivid Glimpse - Into The Precipice...

Artur Chachlowski

ImageVivid Glimpse to nowy brytyjski zespół (a właściwie duet) założony przez braci Richarda i Andy’ego Vellacottów. Komponują razem od początku 2009 roku, a ich upodobanie do późnej twórczości grupy Genesis, a także do solowej działalności jej poszczególnych członków, znajduje odbicie w granej przez nich muzyce.

Płyta „Into The Precipice…” utrzymana jest od A do Z w duchu dokonań Tony Banksa, Phila Collinsa oraz Mike’a Rutherforda (a właściwie grupy Mike And The Mechanics). Obaj bracia – Richard to rocznik 1974, a Andy jest młodszy o półtora roku – grają na wszystkich instrumentach (na gitarach wspomaga ich Colin MacLean), w tym także – co ważne – na „żywej” perkusji. Wybudowali nawet własne studio nagraniowe, w którym powstała ich debiutancka płyta. I pewnie gdyby dysponowali nieco większym budżetem, który zaowocowałby większymi nakładami na produkcję, to „Into The Precipice…” mógłby być uznany za jeden z najciekawszych post-genesisowskich albumów ostatnich lat.

Niestety, krążek cierpi z powodu słabej produkcji i mimowolnie wyeksponowanego, zbyt nachalnego, syntetycznego brzmienia. Posiada on te same wady, co tysiące innych, ambitnych, acz niedofinansowanych przedsięwzięć. Nie chcę przez to powiedzieć, że jakość dźwięku przypomina poziom zbliżony do demo, albo też, że „Into The Precipice…” jest rzeczą drugiej kategorii lub też, że jest to „Genesis dla ubogich”. Przy odrobinie dobrej woli dość miło słucha się tej płyty. Tym bardziej, że Richardowi i Andy’emu nie brakuje dobrych pomysłów. Świetne jest na przykład solo na syntezatorze (to wielki hołd dla Tony Banksa) w nagraniu tytułowym, spodobać mogą się pompatyczne klawisze w „Undermind”, które przypominają jako żywo brzmienia z płyty „And Then There Were Three”. W „Mesmerised” automat perkusyjny i refren, w którym przewijają się słowa: „tonight, tonight, tonight…” budzą jednoznaczne skojarzenia, a „A Stone’s Throw From Paradise” wraz ze swoją pogodną linią melodyczną mógłby znaleźć się na którejś z płyt „Mechaników”. Co więcej, finałowy utwór „Take My Hand” brzmi chwilami nieomal bliźniaczo podobnie do znanego z collinsowskiego albumu „No Jacket Required” nagrania „Take Me Home”, a instrumental zatytułowany „Broken Mirrors” zaskakująco przypomina „Do The Neurotic”.

Było nie było, mnóstwo jest na płycie „Into The Precipice…” tych, nieważne mniej czy bardziej zamierzonych, podobieństw. Już jednokrotne przesłuchanie albumu jednoznacznie wskazuje na źródła inspiracji braci Vellacott. Jako, że niektóre rozwiązania zostały przez nich zaadaptowane w sposób oczywisty, niejako prosto od szablonu, to nie wróżę temu krążkowi dużego powodzenia wśród fanów progresywnego rocka. Powiem szczerze, że miałbym też sporo zrozumienia dla tych sympatyków twórczości Genesis, którzy radykalnie odrzuciliby produkcje Vivid Glimpse i uznali je za wtórne i „byle jakie”.

Niemniej, przez skórę jednak czuję, że Richard i Andy Vellecott mają w zanadrzu tyle kreatywnych pomysłów, a także talentu, że na swojej drugiej płycie będą nas w stanie naprawdę czymś pozytywnym, i już nie aż tak bardzo oczywistym, zadziwić i zaskoczyć. 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!