Zespół Atto IV powstał w 2003 roku. Zadebiutował czteroutworową EP-ką „Stati Alterati”, która doczekała się nawet prezentacji w państwowej włoskiej rozgłośni radiowej Radio 1 RAI. W 2005 roku ukazał się pierwszy pełnowymiarowy album „A parte”, a rok później Atto IV grało jako support na włoskiej części trasy koncertowej Tony Levina.
Później w zespole nastąpiły zmiany personalne, które wreszcie przed 3 laty doprowadziły do wykrystalizowania się obecnego składu: Valerio Rizzotti (v, g), Nicolo Colombo (bg), Christian Moro (k), Francesco Fabris (dr).
Dwa lata żmudnej pracy doprowadziły do skomponowania i nagrania materiału, który teraz ukazuje się na pierwszej angielskojęzycznej płycie Atto IV zatytułowanej „Shattered Lines”. Muzyka, którą słyszymy na tym albumie, chociaż czerpie z tak odległych od siebie obszarów stylistycznych, jak fusion, heavy metal i rock alternatywny, ma wyraźne zabarwienie progresywne i jest zdecydowanie najbardziej idącym w prog rockowym kierunkiem albumem w dotychczasowym dorobku Włochów. Ktoś kiedyś porównał ich twórczość do największych tuzów włoskiej sceny progresywnej (PFM, Banco del Mutuo Soccorso), jednak ja uważam, że bliższe prawdy byłoby nazwanie tego, co Atto IV przedstawia na nowej płycie „modernistycznym alternatywnym prog rockiem”.
Na program płyty „Shattered Lines” składa się 9 utworów, które pogrupowane są w większe całości. I tak, trzy nagrania: „Dark Earth”, „Deep Air” i „Final Rush” spięte są klamrą i tworzą instrumentalną suitę zatytułowaną „The Voyager”, która trwa ponad kwadrans i stanowi bardzo udane jazz-rockowe, tętniące muzyką fusion zamknięcie albumu. Jeszcze dłuższą całość stanowią kompozycje „A Second”, „Burning Ashes” i „Ecce Homo”, które pod wspólnym tytułem „The Mind’s Arabesque” z pewnością mogą przypaść do gustu fanom współczesnego wydania Marillion. Choć może akurat tutaj zagalopowałem się trochę. No, bo mimo wszystko wydaje mi się, że muzycy z Atto IV oprócz charakterystycznych klawiszowo-gitarowych zagrywek, którymi wyraźnie „puszczają oko” w stronę panów Kelly’ego i Rothery’ego, posiadają o wiele większe poczucie melodyki od współczesnego Marillionu, a przede wszystkim mają lepszego wokalistę. Valerio Rizzotti, choć angielski nie jest jego ojczystym językiem, śpiewa bez śladu obcego akcentu, a co najważniejsze, posiada wyrazisty głos, z którego naprawdę potrafi robić użytek.
Jeżeli już mowa o wyrazistości, to każda z 9 części płyty „Shattered Lines” jest pełna kontrastów, zmieniających się nastrojów, muzycznych dygresji, wątków, które od czasu do czasu, wydawałoby się, że już zarzucone, lubią powracać w nieco innej, nieco sparafrazowanej formie. Dobrym tego przykładem są utwory, które funkcjonują na „Shattered Lines” jako samodzielne “jednostki”. Zarówno otwierający płytę „The Persistence Of Memories”, jak i umieszczony gdzieś, w połowie programu albumu „In Circle”, a przede wszystkim mój ulubiony fragment płyty - utwór „Bad Dreams” (choć wewnątrz książeczki oznaczony jest on innym tytułem – „Perpetual Motion”) to trzy mocne i atrakcyjne w odbiorze filary niniejszego krążka, których słucha się z dużą radością i przyjemnością.
Atto IV nie gra może klasycznie rozumianego prog rocka, w jego muzyce nie ma zbyt wielu urokliwych przestrzeni malowanych dźwiękami syntezatorów i delikatnych gitar, na „Shattered Lines” nie ma też zbyt wielu elementów, którymi zachwycają na przykład tak bardzo lubiani w Polsce wykonawcy pokroju Pendragonu, IQ, Blackfieldu czy Gazpacho, ale z łatwością i nie jeden raz znaleźć można na tym krążku pewne „jeżozwierzowe” akcenty. Jednym zdaniem, techniczne granie z mocno zaakcentowanym „alternatywnym” posmakiem i leciutko „przybrudzonym” brzmieniem w wydaniu czwórki Włochów może naprawdę się podobać.