Cóż mogę napisać o debiutanckim albumie grupy Konchordat? Że mi się nie podoba? Dojdę do tego. Na początek kilka faktów. Na płycie mamy 8 kompozycji: 1. Prelude (1:12), 2. The Human Element (5:42), 3.Consequences(11:16), 4. No Words (6:00), 5. English Ghosts (19:39) - a. Waking The Dead - b. English Ghosts - c. Laying The Ghosts To Rest, 6. Motion (7:44), 7. The Road Goes Ever On (6:28), 8.Coda (4:35). Tyle suchych faktów.
Upsss… No więc do rzeczy. Szczerze? Nie podoba mi się nic na tej płycie. Wokale są tragiczne, po prostu bez barwy. Nijaki jest warsztat muzyczny: zero mocy i techniki. Muzyka jakaś taka plumkająca, gdzieś tam daleko, bez wyrazu… Album brzmi słabo. Nie ma ikry w tym wydawnictwie. Mocno się dziwię, że taki album w ogóle się ukazał. Bo przecież ten materiał znajduje się o całe lata świetlne od dokonań przeciętnych grup spod znaku art/neo/prog rocka.
Na tej wydanej w 2009 roku płycie pojawiają się tylko małe elementy, fragmenciki godne uwagi, ale gdzie są oznaki jakiegokolwiek życia w tych kompozycjach? Nie piszę już o brzmieniu, bo to iluzja. Przeciętne numery, i to wcale nie jakichś wybitnych zespołów, nagrane „na setkę” brzmią zdecydowanie lepiej. No i ten szansonista ze swoimi „manierami” wokalnymi… Ech… Szkoda słów.
Podobno wkrótce mają wydać nowy album "The New Crusade". Może wtedy będzie ciut lepiej?...