Loudblast to panowie z Francji parający się melodic thrash/death metalem. Przekazują właśnie światu swoje kolejne wydawnictwo zatytułowane „Frozen Moments Between Life And Death”,
Tracklista przedstawia się następująco: 1. Frozen Moments Between Life and Death 05:15, 2. Neverending Blast 03:49, 3. Emptiness Crushes My Soul 03:15, 4. Cold Blooded Kind 05:35, 5. Towards Oneness 04:37, 6. Nosce Te Ipsum 03:53, 7. The Bitter Seed 05:37, 8. Hazardous Magic 05:15, 9. To Bury An Empire.
Mamy więc tu do czynienia z 9 naprawdę dobrze brzmiącymi kompozycjami, utrzymanymi w klimacie melodyjnego death metalu. Numer pierwszy, tytułowy, choć mroźny, to niemal przebojowy. Jest w nim monumentalne tempo, wokół którego gitarki mocno wiosłują, jakby starały się wyrwać z uwięzi. Jest tu fajny, rasowy metalowy riff. Fakt, numer wpada w ucho, jest tu nawet monorecytacja, pracują dwie „stopy”…
Kolejny utwór to „Neverending Blast”. Nieco nawiązuje do poprzednika, jednak już bez żadnych rewelacji, ale za to kompozycja numer 3 – „Emptines Crushes My Soul” - w jednym z motywów strasznie „pachnie” Slayerem i stwierdzam, że byłaby to chyba lepsza kompozycja na start. Bo refren jest czadowy i naprawę it crushes my soul… Świetnie grają gitarki, dobre są dźwiękowe rozkłady, elegancka melodyka... To mój zdecydowany faworyt!
Czwórka, „Cold Blooded Kind”, zaczyna się już z delikatnego kopyta. Potem zwalniamy i… teraz kilka słów o wokalu: nie ma „szczekania” przerażonego kundla, jak to często w thrash metalowych kapelach bywa. Jest za to rasowy, mocny wywar z gardziołka wokalisty.
Brzmienie grupy Loudblast im dalej w las, tym bardziej przypomina mi takie formacje, jak Slayer, Vader czy Sepultura. Wniosek? To taki klasyczny death metal połączony z trashem i nienajgorszą melodyką. I jeszcze to wyróżniające się, dobre brzmienie. Jest ono soczyste jak dobrze wysmażone mięso.
No cóż, zwracam uwagę jeszcze na szósty numer, zatytułowany z łacińska „Nosce Te Ipsum”. Rozpoczyna się efektownymi blastami i szybkim werblem oraz „stopami”, czyli ostrą łupanką. Słucha się tego nieźle. Jest jeszcze ostatni numer na płycie, instrumentalny „To Bury An Empire”. No i tu jest fajne, umiarkowanie, melodyjnie, jest nieźle podane tempo, jest bardzo fajna wymiana solówek, są bardzo ładnie dobrane brzmienia. Podobają mi się takie brzmienia gitar i bębnów. Jest naprawdę majestatycznie, poważnie i z kopytem.
Płytę „Frozen Moments Between Life And Death” wydała firma XIII BIS RECORDS. Polecam to dobre paryskie wydawnictwo (na naszych łamach recenzowaliśmy swego czasu inne wydawnictwa z tej stajni – tunezyjski zespół Myrath i jego album „Desert Call” oraz ostatnio także francuskiego zespół Manigance i jego płytę „Recidive”). Miejmy nadzieję, że w jakiś sposób wytwórnia ta wypromuje panów z grupy Loudblast. Bo sporo wnoszą swoim graniem w krainę death/thrash metalu.