Grupa Opus Symbiosis powstała w 2003 roku w małej fińskiej wiosce Pietarsoari. Założyli ją: Christine Sten (v), Victor Sågfors (g), Jafet Kackur (bg), Michael Rosenback (k) i Roger Estrőm (dr). Zespół od samego początku rozpoczął eksperymentowanie z dźwiękami i konstrukcją swoich piosenek, co spowodowało powstawanie utworów o dość złożonych i skomplikowanych strukturach. Muzykę, którą grali nazwali dla własnych potrzeb „MEP-rockiem” (od modern experimental progressive rock).
W 2006 roku Roger Estrőm został zastąpiony przez Staffana Strőmsholma, a dwa lata później z zespołu odszedł Michael Rosenback. Przez jakiś czas działali jako kwartet, aż spotkali na swojej drodze utalentowanego perkusistę EH Lillkunga. Wówczas to dokonali ciekawej roszady, gdyż Staffan przeniósł się zza zestawu perkusyjnego i zajął wakujące miejsce za klawiszami, a także zaczął coraz mocniej angażować się w proces twórczy zespołu.
Stylistyczne akcenty zostały delikatnie przesunięte w stronę psychodelli oraz nowoczesnej elektroniki, jednak bez odchodzenia od głównego nurtu, jakim był i zresztą do tej chwili pozostał rock progresywny. W brzmieniu zespołu coraz większą rolę zaczęły odgrywać dźwięki mellotronu, organów i fortepianu. Tajemnicze teksty w połączeniu z oryginalnymi sposobem interpretacji wokalnej Christine Sten nadały muzyce Opus Symbiosis mrocznego charakteru.
Z efektem najwcześniejszego okresu działalności zespołu można się zapoznać na wydanym w 2009 roku debiutanckim krążku zatytułowanym po prostu „Opus Symbiosis”. Teraz, dwa lata później, grupa wydała EP-kę zatytułowaną „Mute”, w skład której weszły 3 utwory trwające łącznie około 20 minut. Trzy solidne utwory, które idealnie wpisują się w stylistkę określaną jako „skandynawska szkoła progresywnego rocka”, a reprezentowaną chociażby przez brzmienia zbliżone do Anekdoten, Anglagard, Sinkadus czy Paatos. I właśnie to Paatos jest zespołem, który zawsze przychodzi mi na myśl ilekroć słucham nagrań Opus Symbiosis. Nie wiem czy to barwa głosu Christine, tak bardzo przypominająca Petronellę Nettermalm, czy generalnie gra instrumentalistów przybliża się do tej szwedzkiej grupy, która za kilka dni przyjedzie do Polski na koncerty, ale wydaje mi się, że Opus Symbiosis to taki trochę „młodszy brat” Paatosu. Posłuchajcie epickiego utworu „Black Box” czy jeszcze lepiej „Father Sun, Mother Earth”, a przekonacie się sami, że jest dokładnie tak jak piszę.
Zespół Opus Symbiosis nie stara się za wszelką cenę schlebiać gustom słuchaczy, nie walczy o przebojowość swojej muzyki, nie stara się na siłę czynić jej nowoczesną. Dzięki temu brzmi bardzo przekonywująco i trafił do mojego notatnika jako zespół, na który będzie trzeba zwrócić baczną uwagę. Już niedługo nadarzy się ku temu doskonała okazja, gdyż pod koniec 2011 roku Opus Symbiosis planuje wydanie nowego pełnowymiarowego albumu studyjnego. Myślę, że warto będzie czekać i „zapolować” na to wydawnictwo.