Christmas 12

Morse, Neal - Testimony Two

Artur Chachlowski

ImageNeal Morse nie próżnuje. Po niezwykle udanej reaktywacji Transatlantica (album „The Whirlwind”, 2009) sprezentował swoim fanom kolejną porcję świetnej muzyki. Tym razem wydanej pod własnym solowym szyldem i zrealizowanej według typowego „morse’owskiego” patentu. „Testimony Two” jest dwupłytowym, opasłym tomiszczem, za pomocą którego Neal w perfekcyjny sposób kontynuuje to, do czego przyzwyczaił nas na swoich poprzednich albumach.

W przypadku najnowszej płyty nawiązuje on do wątków (muzycznych i literackich) poruszanych na wydanym w 2003 roku autobiograficznym albumie „Testimony”. Ktoś nazwał tamto dzieło „chrześcijańską rock operą” i nie ma w tym cienia przesady. Neal od lat deklaruje się jako gorliwy chrześcijanin, którego życie osobiste i artystyczne kierowane jest ręką Boga. „Testimony Two” to swoisty sequel tamtego dzieła, w którym Morse opowiada o swoim życiu prywatnym, o małżeństwie, o narodzinach dziecka (córki Jaydy), ciężkiej chorobie, którą przeszła w dzieciństwie, o żarliwych modlitwach, które wprowadziły spokój i harmonię w jego życie rodzinne, ale także o powstaniu grupy Spock’s Beard, o jej pierwszych, niespodziewanych sukcesach oraz o powodach odejścia naszego bohatera z tej formacji. Wszystkie te kroki były wynikiem jego rozmów z Bogiem. I z tych rozmów powstała też kolejna płyta. Płyta pełna muzyki, jakiej wszyscy znawcy dotychczasowej twórczości Neala Morse’a mogli się spodziewać. Nie ma tu żadnych niespodzianek. Niespodzianką, a właściwie zagadką jest właściwie tylko jedno: jak ten facet to robi? Niby wciąż nagrywa „tą samą”, bo zawierającą w gruncie rzeczy powtarzalną muzykę, ale za każdym razem nowa płyta zachwyca, fascynuje i oszałamia. Nie inaczej jest z „Testimony Two”. Osobiście bardzo przypomina mi ona swą konstrukcją album „The Whirlwind” Transatlantica (od razu wiadomo kto w głównej mierze stał za sukcesem tamtego krążka): posiada ona zawrotne tempo, zmieniające się jak w kalejdoskopie nastroje, cudowne melodie, powracające tematy, wielokrotne punkty kulminacyjne… Rozpiętość klimatów jest, jak na każdej płycie naszego bohatera, przeogromna: od popu po metal, a nawet jazz, blues i polifoniczną muzykę śpiewaną a capella (to w utworze „Time Changer” zaśpiewanym z resztą Spocksów i zaaranżowanym na wzór „Thoughts” i „Gibberish”). Jeżeli już wspominamy o innych uczestnikach sesji nagraniowej tego albumu, to wymieńmy tylko kilka najważniejszych nazwisk: Mike Portnoy, Randy George, Steve Morse, Paul Bielatowicz, Matthews Ward, Eric Brenton i filharmonicy z Nashville. Ten imponujący line-up świadczy o mocnej pozycji naszego bohatera w świecie muzyki rockowej.

Nie ma chyba po co rozpisywać się utwór po utworze o zasadniczej zawartości albumu. Jako się rzekło, urzeka ona od pierwszej do ostatniej (78.!) minuty, fascynuje, zapiera dech w piersiach i wciska w fotel przy słuchaniu, a momenty liryczne sąsiadują tu z patosem. Jakież to wszystko piękne. I naprawdę bez choćby jednego zgrzytu, szmeru czy nieudanego fragmentu. Płyta – cacuszko. Prawdziwie wielkie dzieło. Choć to określenie jest mocno oklepane i często nadużywane, to „Testimony Two” jest prawdziwą ucztą dla uszu. Szczególnie dla słuchaczy wrażliwych na piękno i zakochanych w stylistyce wylansowanej na pierwszych płytach Spock’s Beard.

Warto wiedzieć, że to wspaniałe wydawnictwo składa się z dwóch srebrnych krążków. Po wybrzmieniu fenomenalnej repryzy tematu „Mercy Street” zamykającej CD1 wystarczy włożyć dysk nr 2 i mamy na nim jeszcze solidną, bo prawie 40-minutową dawkę genialnej muzyki. Składają się nań dwie krótsze, piosenkowe (ale jakże urokliwe!) utwory „Absolute Beginner” i „Supernatural” oraz suita „Seeds Of Gold” w ukochanym przez Morse’a rozmiarze liczącym, bagatela!, 26 minut!!!

Co tu dużo pisać? Prawdziwe mistrzostwo! Mistrzostwo, z którego zrodziło się Arcydzieło!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok