Minął rok od udanego debiutu płytowego amerykańskiej formacji Mars Hollow i oto mamy już jej drugi album. Ukazał się on 21 czerwca nakładem wytwórni 10T Records. Można rzec, że Mars Hollow powraca w glorii chwały, gdyż w przypadku płyty „World In Front Of Me” zespołem zaopiekowali się – skutecznie! - nie lada spece.
Produkcją zajął się sam Billy Sherwood (znany z grup Yes, Circa:, World Trade, a ostatnio z solowego krążka Johna Wettona „Raised In Captivity”), a za mastering odpowiedzialny był David Javu Morse (David Bowie, Alice In Chains, Frank Zappa). Dzięki nim, a także - może przede wszystkim - dzięki własnym pomysłom i umiejętnościom grupie Mars Hollow udało się podtrzymać dobrą passę i nagrać płytę, która z pewnością przypadnie do serca fanom nowoczesnego progresywnego rocka.
Stylistycznie na płycie „World In Front Of Me” jesteśmy w tych samych rejonach, co na debiutanckim krążku zespołu. Mars Hollow przybliża się w swym graniu do współczesnych produkcji spod znaku Yes i Rush. Album opiera się na dwóch długich epickich kompozycjach, które niczym okładki dobrej książki spinają całość w postaci dobrego początku („Walk On Alone”) i jeszcze lepszego zakończenia („World In Front Of Me”). Różnorodność brzmienia, częste zmiany tempa, świetna gra instrumentalistów, dobre melodie, przyjemny klimat (kłania się późny Yes) oraz mogące podobać się partie wokalne w wykonaniu Johna Bakera – to główne elementy doskonale pracującego mechanizmu o nazwie Mars Hollow AD 2011. W obu wymienionych powyżej utworach uwypuklają się one najlepiej, przez co oba te nagrania stanowią prawdziwe koła napędowe całej płyty.
Pomiędzy nimi zespół umieścił krótsze utwory, które jak „Mind Over Master” są na wpół akustycznymi numerami, bądź też, jak „Prelude”, fortepianowymi miniaturkami stanowiącymi wstęp do właściwej kompozycji (w tym przypadku „Prelude” to w istocie intro do „World In Front Of Me”) lub też, jak „Voices” i „What Have I Done”, potencjalnie quasiprzebojowymi piosenkami z łatwo zapamiętywalnymi refrenami.
Wszystko to sprawia, że zarówno sama płyta (raz jeszcze podkreślam jej niezaprzeczalne walory w postaci krystalicznie przejrzystej produkcji, nowoczesnego brzmienia i przyjemnego klimatu a’la Yes/Rush z lat 80.), jak i cały zespół (tworzą go: John Baker – v, g, Jerry Beller – dr, Steve Mauk – k, Kerry Chicoine – bg; warto wiedzieć, że wszyscy instrumentaliści potrafią także śpiewać i wykorzystują to, tworząc z Bakerem świetne harmonie wokalne, czego najlepszym przykładem jest kilkudziesięciosekundowe intro do otwierającej płytę kompozycji „Walk On Alone”) są godni małoleksykonowej rekomendacji.
„World In Front Of Me” to album z wysokiej jakościowo półki z napisem „nowoczesny rock progresywny”, a grupa Mars Hollow urasta do jednej z największych nadziei tego gatunku. Ten pochodzący z Los Angeles kwartet najwyraźniej posiada dobry pomysł na własną muzykę i jasną wizję jak go skutecznie realizować. Najnowsza płyta jest tego dowodem. Myślę, że jeszcze nie raz usłyszymy o tym zespole. Już czekam na trzeci album, bo przez skórę czuję, że będzie jeszcze lepszy od bardzo dobrego przecież drugiego, który starałem się Wam dzisiaj opisać…