Przed pięciu laty na łamach naszego portalu pojawiła się recenzja debiutanckiego krążka pochodzącej z Finlandii grupy Nosdrama, zatytułowanego „Cold Trails, Long Roots”. Niedawno na oficjalnej stronie formacji umieszczono zilustrowane nowymi dźwiękami informacje dotyczące zapowiadanego, czwartego już w dyskografii Nosdramy albumu. Przy tej okazji warto sięgnąć do ostatniego, jak do tej pory, krążka zespołu, zatytułowanego „Äes”, wydanego w ubiegłym roku.
Nordyckie propozycje art-rockowe niejednokrotnie, co nie powinno być specjalnie zaskakujące, lubią eksponować w sobie naturalny północny chłód. Tak było przy wcześniejszych dwóch albumach Nosdramy, tak jest i w przypadku „Äes”. Zimna melancholia i wyrachowany ciężar nie opuszczają kompozycji zespołu również i na trzeciej jego płycie, jednak wydaje się, że tym razem Finowie postanowili jeszcze bardziej obciążyć swoje brzmienie, na co z pewnością nie bez wpływu pozostał wybór tematyki, wokół której zorganizowano warstwę tekstową albumu, rzecz bowiem dotyczy wydarzeń powstania chłopskiego, jakie miało miejsce w Finlandii pod koniec XVI wieku. Sam klimat muzyki wydaje się w związku z tym jeszcze bardziej przytłaczający.
Choć wciąż w muzyce formacji nie brakuje wysublimowanych rytmicznych patentów nasuwających najbliższe skojarzenia ze szwedzkim Opeth, to nie da się ukryć, że całość brzmi zdecydowanie bardziej topornie, aniżeli na wcześniejszych płytach Finów. Takie elementy brzmienia, jak momentami dość niefrasobliwie zachowująca się perkusja, czy charakterystyczny, nieraz zasługujący na delikatne zwrócenie uwagi za zbyt łatwe balansowanie na granicy fałszu głos wokalisty, w innych warunkach być może byłyby nie do przyjęcia, dla Nosdramy jednak stanowią trademark, tutaj po prostu ugruntowany. Specyficzny charakter tej muzyki zdaje się być określony w sposób jak najbardziej świadomy - nic tu się nie dzieje przypadkiem, nic, wbrew pozorom, nie zasługuje na określenie mianem pospolitego artystycznego niechlujstwa. Finowie potrafią wiele, umieją „dokopać”, potrafią „połamać”, ale przy tym całość okrasić udanymi, aczkolwiek bardzo powściągliwymi i zarazem melodyjnymi solówkami. Nie da się jednak ukryć, że delikatności w ich muzyce jest jakby nieco mniej niż wcześniej.
Czy owa tendencja zostanie utrzymana na następnym albumie, tego z całą pewnością dowiemy się niebawem. Podwyższanie ciężkości własnego brzmienia kosztem bardziej wysublimowanych, wykwintnych i przede wszystkim delikatniejszych rozwiązań mogłoby się jednak okazać błędnym obraniem kierunku artystycznego rozwoju. Mroczny, przytłaczający „Äes” w tym kontekście wciąż prezentuje Nosdramę jako zespół potrafiący rozsądnie wyważyć najważniejsze wybrane przez siebie środki wyrazu. Oby jednak w ich doborze nie pozostawał on hermetyczny.