Mniej więcej trzy tygodnie temu świat obiegła smutna informacja dotycząca rozpadu jednej z ważniejszych grup ostatniego ćwierćwiecza – R.E.M. W poczynaniach zespołu z Athens w latach 80. słychać było wyraźne inspiracje muzyką punkową, choć ludzie wolą na takie granie określenie „college’owy rock”. Na początku lat 90. muzyka „jednej z faz snu” przybrała bardziej łagodny wymiar. Ta zmiana z pewnością wyszła zespołowi na dobre. To właśnie wtedy nadszedł dla nich najlepszy czas. W 1991 roku na świat wyszedł album „Out Of Time”, który dał tak naprawdę pierwszy spory sukces komercyjny. Utwór pochodzący stamtąd, zawojował listy przebojów na całym świecie, a teledysk do niego wprost katowano we wszystkich stacjach telewizyjnych. Mowa tu oczywiście o „Losing My Religion”. Rok później, R.E.M. wypuściło na rynek kolejne „dziecko”, które w świecie zrobiło jeszcze większą karierę niż jego poprzednik. Na „Automatic For The People” znalazły się takie klasyki jak „Man on the Moon”, „Nightswimming” czy – przede wszystkim – „Everybody Hurts”. W późniejszych latach do dyskografii muzyków ze stanu Georgia, doszło parę kolejnych solidnych albumów, jak „Monster” z 1994 czy „Reveal” z 2001 roku. Jednak ostatnie dwa krążki („Around the Sun” i „Accelerate”) do udanych ciężko zaliczyć. Dziś wychodzi na to, że „Collapse Into Now” jest ostatnim wydawnictwem studyjnym w dziejach tejże grupy. Czy można więc mówić o pożegnaniu z klasą?
W paru numerach miały miejsce udziały gościnne. Może zacznijmy właśnie od nich. Najważniejsze utwory, gdzie prócz „remowców”, pojawiały się inne gwiazdy światowego formatu, to: „Discoverer”, „Blue” oraz „It Happened Today”. Ten pierwszy, to otwieracz całego albumu, a swojego głosu zapożyczyła tam największa poetka rocka – Patti Smith. Niestety żeby dosłyszeć tam wokal Patti, trzeba się mocno skupić, a i skupienie nie zawsze pomaga. A co można rzec o samej kompozycji? Ani nie powala na kolana, ani nie można powiedzieć że jest słaba. Zupełnie inaczej sprawa ma się w „Blue”, które z kolei zamyka album. Tam również pojawiła się Patti Smith, i w odróżnieniu od otwieracza, jej głos jest bardzo wyraźny. Numer jest dość spokojny, powiedziałbym nawet, że nieco psychodeliczny. W jednostajny motyw idealnie wtopiony jest śpiew Patti oraz melorecytacja Michaela Stipe’a. Pozostaje jeszcze „It Happened Today”, gdzie z kolei usłyszymy Eddiego Veddera. Z pewnością nie jest to lepszy numer od albumowego zamykacza, ale słucha się go bardzo przyjemnie. Choć i tu można ponarzekać, że wspaniały głos wokalisty Pearl Jamu nie został należycie wykorzystany. Z utworów bez udziału gości, warto wyróżnić choćby nagranie „That Someone Is You”, które można nazwać powrotem do lat 80., czyli do prostych, energicznych piosenek. Natomiast „Uberlin” przywołuje na myśl najlepsze czasy dla zespołu, czyli wcześniej wspomniany początek lat 90.
Album „Collapse Into Now” na kolana nie rzuca, ale oddać mu trzeba solidność. Materiał ten, to dawka bardzo przyzwoitego grania. Jest to zdecydowanie najlepszy album tej grupy od wielu lat. Tak więc podsumowując, R.E.M. żegna się z nami bardzo pozytywnym akcentem.