Gazpacho - London

Artur Chachlowski

ImageW 2009 roku grupa Gazpacho wydała koncertowy album „A Night At Loreley” (było to de facto wydawnictwo DVD uzupełnione dwoma krążkami audio) – rzecz bardzo dobrą, przedstawiającą tę grupę w szczytowej formie, opromienioną sukcesem wydanej kilka miesięcy wcześniej studyjnej płyty „Tick Tock”.

Po wydaniu „A Night At Loreley” ukazał się kolejny bardzo udany album studyjny („Missa Atropos”) i oto dość niespodziewanie, bo bardzo szybko, mamy kolejne koncertowe wydawnictwo Norwegów - „London”. Czy nie za dużo tych płyt z muzyką na żywo? – zapytają sceptycy. Odpowiem: nie. Płyta „London” ukazuje się na specjalne życzenie nowej wytwórni, a zarazem managementu zespołu – renomowanej firmy KScope, która w swoich szeregach skupia między innymi nasz Riverside, Lunatic Soul, The Pineapple Thief, a nade wszystko Stevena Wilsona. Tym samym Gazpacho zapewnia sobie, mówiąc żargonem brydżowym, „mocne otwarcie”. Co więcej, jak niemal każdy koncertowy album, także i „London” jest swego rodzaju przeglądem nagrań z cyklu „the best of” w wersji z oklaskami, a że ostatnimi czasy, począwszy od płyty „Night”, poprzez wspomniany już „Tick Tock”, a na „Missa Atropos” skończywszy, Gazpacho częstuje nas absolutnie rewelacyjnymi albumami, dlatego też niech nikogo nie zdziwi, że jakość materiału stanowiącego program koncertu zarejestrowanego na początku tego roku w sali Dingwalls w londyńskim Camden jest taka, że predysponuje ona do tego, by muzykę zawartą na „London” można śmiało uznać za prawdziwe „greatest hits” Gazpacho w wersji live. A że w dodatku Norwegowie znajdują się obecnie u szczytu swoich możliwości scenicznych (przekonaliśmy się o tym przed rokiem podczas krótkiego tournee Gazpacho po Polsce), to te najwspanialsze „hity” wykonane są po prostu tak, że w trakcie słuchania płyty „London” muzyka wręcz wciska słuchacza w fotel. Punkty kulminacyjne pojawiają się dosłownie co kilka minut. Bo i „Defense Mechanism”, i „Splendid Isolation”, i „Missa Atropos”, i „Dreams Of Stone”, i „Chequered Light Buildings”, i “Upside Down”, i „Winter Is Never” brzmią po prostu wybornie. Znakomicie i wspaniale.

Dwie godziny muzyki, które wypełniają ten świetny koncert, to czas spędzony jakby w zupełnie innym, magicznym świecie. To świat pełen muzycznego czaru, cudownych klimatów, feerii wyjątkowo pięknych i unikatowo brzmiących dźwięków. Jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny świat muzyki grupy Gazpacho. A właściwie, prawdziwe dwugodzinne koncertowe „the best of” reprezentujące ten świat…

Pora więc zasiąść w wygodnym miejscu, wziąć do ręki szklaneczkę ulubionego płynu, przyciemnić oświetlenie, podkręcić potencjometr głośności (względnie, jak kto woli, nałożyć na uszy słuchawki) i na dwie godziny zapomnieć o sprawach przyziemnych i w ogóle o otaczającej nas rzeczywistości. Koncertowa muzyka Gazpacho przeniesie nas w zupełnie inny wymiar. W inny świat, który własnymi słowami starałem się Wam opisać powyżej. Teraz czas na muzykę. Panie i Panowie, oklaski dla Gazpacho! 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!