Na początek może kilka encyklopedycznych („wikipedowych”) informacji: „John Wetton (ur. 12 czerwca 1949r.) – brytyjski gitarzysta basowy, gitarzysta i wokalista. Współpracował m.in. z zespołami: Family, King Crimson, Uriah Heep, Wishbone Ash, Asia i UK. Urodził się w Willington w hrabstwie Derbyshire, a wychował w Bournemouth w Dorset. Od końca lat 60. był członkiem zespołów grających rocka progresywnego, takich jak Mogul Trash, Family, King Crimson (w którym grał z przyjacielem z dzieciństwa Robertem Frippem), Roxy Music), Uriah Heep, UK oraz Wishbone Ash. Sławę przyniósł mu album „Asia” zespołu o tej samej nazwie, który na liście Billboardu osiągnął miejsce najlepszego albumu 1982 roku. Album ten jest jednym z czterech w historii listy, który utrzymywał się na pierwszej pozycji przez dziewięć kolejnych tygodni.”
Jednym zdaniem, Wetton muzycznie zrobił już wiele, ale wcale nie zamierza kończyć kariery. W 2011 roku został wydany kolejny jego autorski krążek pt. „Raised In Captivity”, na którym artysta przedstawił słuchaczom 11 propozycji muzycznych. W maksymalnym skrócie to pozycja obowiązkowa dla każdego fana dobrego, „starego” brytyjskiego rocka. Muzyka na tym albumie jest mocno zakorzeniona w klimacie formacji, w których John się udzielał i nadal udziela. Muzycznie to dobra produkcja, jednak mnie osobiście nie przekonuje aż tak bardzo. Słyszałem już takie dźwięki, po prostu to już było. Nic odkrywczego, ani nowego tym razem nie stworzył. Jest to kolejny bardzo dobry album pełen muzy, która była kiedyś gigantem.
Tak jak wspomniałem, to świetna produkcja (Bill Sherwood), są tu dość interesujące brzmienia, ale jednocześnie jest też przewidywalny aranż i sposób gry. Szukam czegoś świeższego, niekonwencjonalnego, charakterystycznego, oryginalnego, czegoś, co pozwoli stwierdzić, że mamy do czynienia z jakimś przełomem czy odrębnością. Płyta dobrze brzmi, hula w uszach, ale nie powala. John Wetton chciał nagrać taki album i nagrał. Fani z pewnością są zachwyceni, no i w zasadzie bardzo dobrze dla nich. Ale przełomu nie ma. Szału też nie...