Ultraviolet Daydream - Redshift

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageUltraviolet Daydream to amerykański zespół, którego skład tworzą: Dutch Noss (vocal, guitar), Mark Mingrone (keyboards), Jeff Brown (drums), Jaymi Millard (bass) i Lee Waren (electric and acoustic guitar). Grupa łączy klasyczne dźwięki prog rocka, kłaniając się takim gigantom tego gatunku jak Genesis, Yes, Rush czy Camel, z własną, bliższą współczesnym realiom, aranżacją.

„Redshift” to debiutancka propozycja ekipy z USA nagrana i wyprodukowana w Nashville, i dlatego pewnie mamy tutaj do czynienia z tzw. symfonicznym rockiem progresywnym trącącym troszkę… country. Toż Nashville słynie w świecie z tego, że jest uznawane za stolicę muzyki country. Choć country to może za dużo powiedziane. To raczej folk. Albo jeszcze lepiej: delikatnie „upopowiony”, bardzo melodyjny piosenkowy rock progresywny.

Album „Redshift” w głównej mierze został napisany przez Dutcha i Marka. Materiał zaprezentowany na tym krążku zawiera dziesięć kompozycji. Jest to zestaw standardowego w takiej muzie instrumentarium. Mamy zatem instrumenty klawiszowe, mamy też gitarę, perkusję i bas. Mówiąc ogólnie, na tym albumie jest delikatnie i przestrzennie. Wydaje się, jakby wokale nie były najważniejsze. Są - a raczej pojawiają się - jednak nie gęsto i nie często. Ale są za to pierwsza klasa! Niebanalne i piękne. W zamian mamy na tym wydawnictwie rozbudowane partie klawiszowych melodyjek i zagrywek przeplatanych dźwiękami gitarowymi. Moim zdaniem produkcja panów z Ultraviolet Daydream jest trochę monotonna. Może idealna, by wzbudzić większe poczucie nostalgii i chęć wpatrywania się w poranną mgłę, jednak mnie osobiście nie przekonuje.

Ale nie sposób też nie zgodzić się z tymi, którzy o płycie „Redshift” będą wyrażać się w samych superlatywach. Bo to bardzo melodyjny album. Bardzo przyjemny w odbiorze. Nie brakuje na nim autentycznie pięknych momentów („Far And Away”, „Somewhere In Between”), utworów, które swoim krystalicznie czystym brzmieniem i klasyczną harmoniką nawiązują do najlepszych tradycji dobrego rocka w stylu ELO, Mike & The Mechanics i Styx…

No właśnie, stylistycznie poruszamy się na tym krążku gdzieś po obszarach zarezerwowanych niegdyś przez grupy pokroju Styx i Starcastle, a z nieco młodszych wykonawców – Cryptic Vision czy też Sun Domingo, jeżeli mówimy już o najnowszych objawieniach.

Myślę, że muzyka zawarta na tym debiucie znajdzie na pewno swoich zwolenników wśród progrockowych „ponurasów”, chcących zabrać się w podróż w czasie i przestrzeni, a potem mających chęć zapaść w sen zimowy. A jak czujemy to, i widzimy coraz częściej za oknem, zima już tuż, tuż. Zresztą są na tej płycie dwa nagrania nawiązujące swoimi tytułami do tej pory roku: instrumentalny temat „Frostlines” oraz wokalno-instrumentalny utwór „Wintertide Dreams”. Oba śliczne, miłe dla ucha, od słuchania których ciepło robi się na sercu i nie tylko. Oby nadchodząca zima kojarzyła się nam z tak przyjemnymi odczuciami, jakie towarzyszą przy słuchaniu debiutanckiego krążka grupy Ultraviolet Daydream.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!