D'accord - Helike

Andrzej Barwicki

ImageD’accorD to kolejny norweski zespół grający muzykę progresywną, utworzony na początku 2008 roku. Swój debiutancki album, zatytułowany po prostu  „D’accorD”, grupa wydała własnym sumptem w czerwcu 2009r. Zawierał on pięć kompozycji zagranych w stylu muzyki progrockowej lat 70. Pierwsza płyta została nominowana przez Progawards jako najlepszy debiutancki album roku. Formacja supportowała  takie zespoły, jak The Watch czy Flamborough Head. Pojawiła się też na festiwalu Progfarm 2010 w Holandii.

Swoją drugą płytę „Helike” muzycy nagrali dla wytwórni Karisma Records. Muzycznej inspiracji szukali w klasyce lat 70. wśród takich grup jak Genesis, King Crimson, Pink Floyd, Jethro Tull czy Queen. Te inspiracje mają swoje odzwierciedlenie w kompozycjach zespołu D’accorD, nadając im jednak nowszego brzmienia. Czyni to ich muzykę bliższą obecnym czasom i trendom, nie zatracając nic z magii tamtej wspaniałej, progresywno-rockowej dekady, do twórczości której z dużym sentymentem niejednokrotnie sięgamy. Słuchając tamtych zespołów pojawiają się nam w oczach łzy wzruszenia. Tak oddziaływały na nas ich filozofia i pionierskie podejście do komponowanej muzyki, które rozpoczęły nową epokę rocka.

Najnowsza płyta zespołu D’accorD składa się z dwóch części: „Helike Part One” (blisko 21minut) oraz „Helike Part Two” (23 minuty). Tworzenie tak długich utworów jest czasochłonne, wymaga dużo wysiłku i zaangażowania od każdego z muzyków, aby wydobyć z instrumentów odpowiednie dźwięki, które zilustrują opowiadaną historię i nadadzą jej zamierzony charakter płyty koncepcyjnej.

Słychać tu zdecydowane, różnorodne (zmienne) podejście do granych utworów i wspaniałe improwizacje. To muzyka, która pobudza naszą wyobraźnię, daje poczucie mitycznego świata i pochłania nas swoim nastrojem.

Treścią tego wydawnictwa jest historia katastrofy, która wydarzyła się w 373 r. p. n. e. Helike, stolica Związku Achajskiego, została unicestwiona w ciągu jednej nocy. Obywatele tego miasta uprawiali handel, który przynosił im ogromne zyski. Rzesze pielgrzymów przybywały do tego miejsca zostawiając tam złoto i srebro. Znajdowała się tam też sławna świątynia Posejdona – boga morza i trzęsień ziemi.

Pomysł na nagranie tylko dwóch, ponad dwudziestominutowych utworów, jest w obecnych czasach dosyć odważnym posunięciem ze strony D’accorD. Ale jeśli taka forma muzyki dotrze do odpowiedniego odbiorcy - miłośnika muzycznych progresywnych ilustracji, który lubi słuchać syntezatorowych szkiców wzbogaconych o brzmienie fletu, saksofonu, fortepianu, gitarowych solówek i oddającego w pełni nastrój wokalu Daniela Maaga - to myślę, że warto było ryzykować. Trzeba jednak pozwolić tej muzyce dotrzeć do swojego wnętrza, dać się oczarować mitologicznym klimatom panującym na krążku. Album ten cechują nie tylko piękne, przejmujące melodie, ale również ciekawe aranżacje. Urozmaicone kompozycje są bardzo ważnym elementem dłuższych form muzycznych. Nie powinny znużyć słuchacza, lecz powoli wzbudzać jego ciekawość aż do ostatniej sekundy trwania utworu, pozostawiając pewien niedosyt, że to już koniec. Myślę, że norweskiemu zespołowi na „Helike” udało się ten efekt osiągnąć.

D’accorD porusza się pomiędzy symfonicznym rockiem, stosując umiarkowane tempo i podejmując wzniosłe tematy, a ostrzejszą formą przekazu swoich emocji związanych z koncepcyjnym wymiarem ich twórczości, ożywiając mityczne i nie do końca wyjaśnione dzieje starożytnego świata.

Pierwsza cześć kompozycji „Helike” kołysze nas na początku szumem fal i odgłosami mew. Słychać rozmowy ludzi. Daniel Maage delikatnym śpiewem podtrzymuje spokojny nastrój, a pozostali członkowie wspomagają go w chórkach. Śpiew ptaków pobudza naszą wyobraźnię i roztacza przed nami widok słonecznego poranka w mitycznym mieście tryskającym radością życia. Delikatne dźwięki momentami zamieniają się w mocniejsze uderzenia. Dużo improwizacji sprawia, że muzyka nabiera wręcz kontemplacyjnego wymiaru. Część druga tytułowej kompozycji rozpoczyna się tymi samymi dźwiękami, które wybrzmiały na koniec „Helike part 1”, stanowiąc nieprzerwaną ciągłość tematyczną całego albumu. Początek jest dość dynamiczny, w trakcie śpiewania „…fire, fire...” słychać przesterowane dźwięki gitary i zmiany rytmu, by od dziewiątej minuty kołysać nas delikatnym, klawiszowym tłem wspomaganym przez finezyjne solo gitarowe i spokojną grę na instrumentach perkusyjnych. I ten wokal, chórki... Ogarnia nas niesamowite uczucie. Wszystko to zbliża nas do finału i dramatu unicestwiającego miasto. Wzrastające napięcie dodatkowo oddają zagrane partie na puzonie i saksofonie. Tak smutnego i przejmującego zakończenia nie powstydziliby się nawet mistrzowie tego gatunku.

Polecam uważne wsłuchanie się w te karmazynowe klimaty. Postarajcie się usłyszeć wszystkie dźwięki, które wydobywają z swoich instrumentów młodzi, rozpoczynający dopiero swoją muzyczną karierę wyznawcy progrocka.

No właśnie, kto tworzy te tak ciekawe dźwięki? W zespole D’accorD działają: Daniel Maage (wokal i flet), Stig Are Sund (gitara), Martin Sjøen (bass), Årstein  Tislevoll (klawisze i chórki), Fredrik Horn (klawisze i fortepian) i Bjarte Rossehaug (perkusja). W nagraniu albumu grupie towarzyszyli też inni muzycy: Andreas Peterson (trąbka i puzon), Marit Skeie i Kristian Tjessem Dahl (chórki), Ingrid Varhaug (tuba) i Ole Jacob Hystad (saksofon). Za finalny etap procesu realizacji produkcji muzycznej, tzw. mastering, odpowiedzialny jest Andy Jackson, który współpracował z grupą Pink Floyd.

Słucham tej muzyki z niekłamaną przyjemnością, pomimo tego, że mamy tu progrockowe muzyczne podróże do najlepszego okresu powstawania wybitnych dzieł lat 70., do których mam bardzo duży sentyment. Oni nie kopiują tamtych brzmień, dlatego warto dać szansę najnowszej płycie zespołu D’accorD, który stworzył obrazy malowane bogactwem klasycznych dźwięków i wielobarwną paletą instrumentów, które docierają do naszej duszy podczas odkrywania muzycznej zawartości płyty „Helike”. Moim zdaniem jest to bardzo dobry album, ciekawie zrealizowany. Muzycy prezentują doskonały warsztat instrumentalny i wokalny. Mam nadzieję, że kolejne płyty będą na tym samym poziomie, a może nawet i lepsze i nie podzielą losu mitycznego miasta.

Warto sięgnąć też po pierwszą płytę tej norweskiej grupy, która ukazała się w 2009 roku. Zwróciła ona wtedy uwagę mediów i krytyków muzycznych oraz wzbudziła zainteresowanie miłośników takiej twórczości.  Zresztą i my, w Małym Leksykonie, daliśmy kilka lat temu wyraz temu (recenzja debiutanckiego krążka tutaj), że D’accorD to wielce obiecująca kapela i ma przed sobą świetlaną przyszłość. I nie myliliśmy się.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok