Junius to amerykański zespół pochodzący z Bostonu. Grupa wydała do tej pory następujące pozycje: „Forcing Out the Silence” EP (2004), „Blood Is Bright” EP (2006), „Junius” (2007) - będąca kompilacją dwóch pierwszych EP-ek, singiel „The Fires of Antediluvia” (2007), „The Martyrdom of a Catastrophist” (2009), kolejny singiel opublikowany wspólnie z grupą Juarez, „The Time of Perfect Virtue” (2007) i „Junius/Rosetta” (2011) wydany z postmetalową formacją Rosetta.
„Reports From The Treshold Of Death” to ich druga, pełnowymiarowa propozycja muzyczna. Pokazuje ona aktualne fascynacje muzyków tego zespołu. Muzyka prezentowana na tym wydawnictwie trafia do mnie swoją melancholijnością, teatralnym dramatyzmem i przestrzennością. Formacja Junius prezentuje bardzo amerykański klimat i sposób gry, zdecydowanie inny niż europejskie produkcje. Kompozycje zaprezentowane na albumie są bardzo sympatyczne. Mam tylko obawę czy taki zespół, w takim kraju ma możliwość przebicia się, bo jak każdy wie, Amerykanie mają takich grup tysiące… Miejmy nadzieję, że im się to uda.
Album przedstawia dziesięć kompozycji. Dla każdego jest tu coś miłego. Myślę jednak, że najwięcej znajdą tu dla siebie miłośnicy atmosferycznego post rocka. Nie jest to jednak ten styl, który uprawia na przykład Sigur Rós. Raczej więcej tu ducha Neurosis, Depeche Mode, a nawet The Smiths. Junius potrafi ostro przygrzać i czyni to dość często. W muzyce zespołu słychać wyraźne odniesienia do nowej fali i to do tego utrzymanej w dusznym, gęstym od mrocznych dźwięków klimacie. Ale trzeba przyznać, że zespół potrafi grać melodyjnie. Utwory „Transcend The Ghost” i „Dance On Blood” są tego najlepszym przykładem. Dramatyczne, mocno pompatyczne dźwięki pojawiają się tu dość często, a sam finał płyty w postaci zakończenia utworu „Eidolon And Perispirit” wyciąga tę muzę na najwyższy poziom patosu. Junius potrafi grać kontrastami. Często nastrojowemu śpiewowi Josepha E. Martineza towarzyszą głośne i podniosłe chóry. Pomiędzy dynamicznie wykonane nagrania (jak np. „The Meeting Of Pasts” i „A Reflection On Fire”) wciskają się wybitnie melancholijne tematy („Spirit Guidance”).
Zespół gra w składzie: Mike Repasch Nieves, Joseph E. Martinez, Dana Filoon i Joel Munguia. Muzycznie jest przyjemnie i fajnie. Niby takie rzeczy już wiele razy słyszałem, ale warto zwrócić uwagę na tych muzyków z Bostonu. Czuć, że tworząc muzykę, robią to prosto ze swojej głębi i to nadaje im nie lada atut, bo zdecydowanie odrzucają plastikowe stereotypy i ramową komercjalizację. Po prostu są „jacyś”. W moim odczuciu są autentyczni w tym, co robią, co tworzą… Dlatego uważam, że warto zapoznać się z tym albumem. Jak już napisałem, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Niektórzy, odziani na czarno słuchacze o szeroko otwartych uszach, znajdą na pewno coś więcej…