W przypadku takich płyt jak ta, recenzent zawsze stoi przed dylematem: pisać o niej czy nie? Niektórzy twierdzą, że lepiej w ogóle nie pisać o słabych albumach. Bo po co dołować i tak już skazanych na niebyt w tej niszowej branży wykonawców?
Skoro o danym albumie nie można wiele dobrego powiedzieć, skoro doszukiwanie się jakichkolwiek pozytywów przypomina orkę na ugorze, to może lepiej wziąć głęboki oddech i… przemilczeć? Z drugiej zaś strony – jeżeli ktoś już nagrywa taką płytę i ktoś już ją wydaje, to automatycznie poddaje się publicznej ocenie, w tym także krytycznej. Powiedzieć krytykowi, by nie pisał negatywnych recenzji, to tak jak powiedzieć muzykowi, żeby nie nagrywał słabych rzeczy. W końcu i tak wszystko jest kwestią gustu, dlatego też licząc na to, że będą tacy, którzy znajdą na płycie „Human Life In Motion” amerykańskiej grupy Odin’s Court coś pozytywnego, pozwolę sobie, mimo wszystko, skreślić kilka słów na temat tego wydawnictwa.
Album nie podoba mi się. I to nie dlatego, że nie trafił on w mój osobisty gust, że okładka jest tak piękna, że pożal się Boże, albo, że gitarzysta ma krzywo ułożony przedziałek. Nie. Tej płyty, poza kilkoma fragmentami, po prostu nie za bardzo da się słuchać. Dlaczego? Jest ona monotonna, zagrana na jedną nutę i pomimo aż 11 utworów wypełniających jej program jakoś tak dziwnie muzyka przechodzi mimo uszu, że nawet po kilku przesłuchaniach niewiele pozostaje z niej w pamięci, a poszczególne tematy pozostają nieomal nierozróżnialne. W trakcie słuchania tego albumu wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że z głośników dociera do mnie kakofonia dźwięków. Wokalista jakby śpiewał sobie, a instrumentaliści grali sobie. Nagle ni stąd ni zowąd pojawiają się jakieś dziwne motywy pasujące do trwającej w danej chwili piosenki jak pięść do nosa. Prawie w ogóle nie ma tu ciekawych melodii, zaledwie kilka razy pojawia się jakaś fajna zagrywka czy solo, a całość cierpi z powodu braku życia i siły przebicia. Sporo tu bałaganu i niechlujstwa. Na płycie panuje chaos, a z poszczególnych piosenek wieje nudą…
Lepiej skończę tutaj tę wyliczankę. Mógłbym jeszcze długo pisać w tym duchu, ale może faktycznie rację mają ci, co twierdzą, że zamiast źle, lepiej nie pisać w ogóle?...