„Reflections In The Hourglass” to drugi album w dorobku szwedzkiej formacji Soniq Circus. Od czasu debiutu (płyta „Soniq Circus” ukazała się w 2007 roku) sporo się zmieniło. Grupę opuścił poprzedni frontman i główny wokalista, Calle Lennartsson. Jego obowiązki przejął gitarzysta Marcus Enochsson. Ponadto keyboardzistę Mathiasa Beckiusa zastąpił nowy pianista, Marco Ledri. Obie te zmiany wywarły spory wpływ na muzykę grupy Soniq Circus. Zespół na swojej nowej płycie nie brzmi już teraz jak klon grupy Saga, co często zarzucano mu w przypadku debiutanckiej płyty.
Ale czy to wystarcza, by odtrąbić wszem i wobec, że wyszło to grupie na dobre? „Reflections In The Hourglass” to bardzo przeciętny album. Mizerny, jeżeli chodzi o jakość muzycznych pomysłów, średni, jeżeli chodzi o poziom wykonawczy, i kiepściutki pod względem wokalnym. Enochsson nie dysponuje jakimś nadzwyczajnym głosem, nie zawsze śpiewa też w sposób zrozumiały. Jego akcent i sposób frazowania pozostawia wiele do życzenia. Co dziwi o tyle, że z reguły rzadki to zarzut w stosunku do śpiewających Skandynawów.
Nowy album Soniq Circus wypełnia 8 utworów. Z reguły długich (8-11 minutowych), a przy tym ciągnących się z nudów jak flaki z olejem. Jakoś nie przekonują one ani pojedynczo, ani słuchane jednym ciągiem. W tym drugim przypadku dodatkowo narażają one słuchacza na długie trwanie w oczekiwaniu, że wreszcie zacznie się coś na tym krążku dziać. Godzina totalnej nudy…
Czy są na tym albumie jakieś pozytywy? Naprawdę trudno o nie. Na plus przemawia tylko to, że im bliżej końca płyty, tym ciut ciut ciekawiej. Czy są zatem jakieś momenty warte uwagi? Umieszczony w środku płyty krótki instrumental „Childbirth” (bo bez nieudanego śpiewu Enochssona), najdłuższy na płycie „By The Heartshaped Lake” (bo wreszcie zespół usiłuje zmieniać frazy, tempa i nastroje), „Learning To Talk” (bo w nim jako jedynym odzywają się efektownie brzmiące syntezatorowe sola) oraz kończący to wydawnictwo „Outside The Hourglass 4am” (bo nareszcie zespół pokazuje, że potrafi zagrać w sposób wyrazisty i z wykopem, a nie „na jedną nutę”).
A poza tym to cienizna i miernota. Niestety…