Słuchacze bardziej zorientowani w rockowych latach 70. z pewnością skojarzą wyżej wymienione nazwiska. Randy Bachman (gitara i wokal) oraz Fred Turner (bas i wokal) to liderzy słynnej kanadyjskiej grupy Bachman-Turner Overdrive. Wydanie przez nich nowego materiału jest dość zaskakujące. W końcu od ostatniego czasu, w którym wydali ostatni album minęło 26 lat.
Jasną sprawą jest, że od tego wydawnictwa nie można wymagać nie wiadomo czego. Choć BTO w latach 70. było dość popularną grupą, żadnego większego tworu po sobie nie zostawili. Jedyne, na co można było teraz liczyć to dawka solidnej muzyki granej przez weteranów muzyki rockowej.
I tak w rzeczywistości jest. Muzyka jak najbardziej przypomina stare dokonania zespołu z Winnipeg. Na samo otwarcie dostajemy rockandrollowy „Rollin’ Along”, który śmiało możemy postawić na półce przy klasycznych już „Roll On Down The Highway” czy „Give It Time”. W „Moonlight Rider” pojawia się riff brzmiący niczym odrzut z którejś sesji Cream. „I’ve Seen the Light” i „Waiting Game” są osadzone w bluesrockowym nastroju. Zaś w „Can’t Go Back To Memphis” (i nie tylko) możemy poczuć nieco southernowy klimat. Są też momenty zdecydowanie słabsze. Choćby funkujący „That’s What It Is”, który jest po prostu nijaki, a refren brzmi jak marna kopia muzyki sygnowanej przez Steely Dan. Sporą wadą płyty jest jej nikła różnorodność. Gitary mają energię, do strony wokalnej również nie można mieć większych zastrzeżeń, a gitarowe solówki są na bardzo przyzwoitym poziomie. Ale za szóstym, siódmym numerem robi się dość monotonnie. Jednak nie do końca trzeba tak patrzeć na ten krążek. Wiadomo że Randy i Fred nie zamierzali ubiegać się o miano płyty roku. Chcieli wyłącznie dać starym fanom trochę radości z premierowego materiału. I z pewnością tą radość dostarczyli.