Burke, Dec - Paradigms & Storylines

Artur Chachlowski

ImagePo wysłuchaniu drugiej solowej płyty Declana Burke’a mam dla Czytelników MLWZ.PL dwie dobre i dwie złe wiadomości. Zacznę od tych gorszych. Po pierwsze - dźwięk. Przedziwnie słucha się tej płyty. Ze względu na duży stopień kompresji i nasycenie brzmienia wszechobecną na tym krążku elektroniką, słuchanie muzyki wypełniającej program albumu „Paradigms & Storylines” nie należy do najprzyjemniejszych. Po drugie, poniekąd związane z tym, co przed chwilą napisałem, dwa pierwsze utwory na płycie – „Days Like These” i „March Of The Androids” -to średniej jakości, zwykłe, mocno podbite elektroniką, rockowe utwory. Być może miały spełniać rolę dynamicznych „otwieraczy” płyty, ale już przywykłem do tego, że słuchanie albumu „Paradigms & Storylines” rozpoczynam zwykle od utworu nr 3.

Teraz pora na lepsze wieści. Po pierwsze, i co najważniejsze, reszta materiału zawarta na tym krążku to już prawdziwa uczta dla (neo)progresywnych uszu, co sprawia, że krążek „Paradigms & Storylines” jest niewątpliwie jedną z najciekawszych płyt, które ukazały się na rynku pod koniec 2011 roku. Po drugie zaś, co najmniej trzy utwory zamieszczone na tym krążku mogą być uznane za prawdziwe perły nad perłami.

Czujecie się zaintrygowani? No to czytajcie dalej. Na początek kilka słów przypomnienia. Dec Burke to wokalista i kompozytor (a na niniejszej płycie także i gitarzysta oraz keyboardzista), który w 2003 roku stanął na czele nieistniejącej już brytyjskiej formacji Darwin’s Radio (na naszych łamach recenzowaliśmy obie pełnowymiarowe płyty tej grupy: „Eyes Of The World” z 2006 i „Template For A Generation” z 2009 roku), w międzyczasie współpracował też z zespołem Frost* (pamiętamy jego udział na płycie „Experiments In Mass Appeal” , 2008), a w ubiegłym roku rozpoczął swoją karierę solową, wydając płytę „Destroy All The Moments”.

„Paradigms & Storylines” jest jego drugim solowym wydawnictwem, w realizacji którego pomogli mu muzycy znani ze szwedzkiej formacji Carptree: Stefan Fanden (bg) i Carl Westholm (k). Słychać to szczególnie w przypadku gry tego drugiego z wymienionych panów. Carl na płytach swojej macierzystej grupy zawsze zachwycał epicko brzmiącymi, pełnymi niezwykłego patosu instrumentalnymi partiami granymi na syntezatorach. Podobnie jest na solowej płycie Burke’a. Niemal w każdym z siedmiu wypełniających ją nagrań Westholm wznosi się na wyżyny artyzmu, a to co wyczynia w finałowej, trwającej kwadrans kompozycji tytułowej trudno nazwać inaczej jak mistrzostwem epickiego grania. Po prostu palce lizać. Skoro jesteśmy już przy nagraniu tytułowym, to przyznać trzeba, że to jedna z najefektowniejszych kompozycji, które ukazały się na progresywnych płytach w 2011 roku. Początek to prawdziwie syntezatorowe szaleństwo, przechodzące w delikatne dźwięki fortepianu, na bazie których rozwija się „piosenkowa” część tego utworu, wypełniona finezyjnymi, chwilami bardzo ciężkimi gitarami oraz charakterystycznym, utrzymanym w wysokich rejestrach, wokalem Burke’a. Tu mała dygresja. Barwa głosu naszego bohatera chwilami bardzo przypomina mi słynnego wokalistę grupy Journey, Steve’a Perry, a tym samym słuchając albumu „Paradigms & Storylines” można odnieść wrażenie, że z głośników dociera do nas zagrana z artystycznym zadęciem muzyka Journey właśnie… Ale wróćmy do kompozycji wypełniających omawianą przeze mnie płytę. Kończąca ją kompozycja tytułowa, z całą swoją różnorodnością, polotem oraz perfekcją wykonania czyni ją prawdziwym gwoździem programu albumu. O dwóch pierwszych, bez bólu ignorowanych przeze mnie i, obiektywnie rzecz biorąc (właściwiej byłoby gdybym napisał: „progresywnie rzecz ujmując”), słabszych nagraniach, już wspomniałem. Co znajdziemy zatem pomiędzy nimi? Utwór nr 3, „A Price For Life”, z miłym dla ucha refrenem, ciekawą partią programowanej perkusji (obsługuje ją Mike Wikman) oraz pełną patosu solówką i niesamowicie piękną melodią kończącą to nagranie, jest zapowiedzią tego, co dobrego ma się za chwilę wydarzyć. Bo oto od orkiestrowych dźwięków rozpoczyna się utwór zatytułowany „The River”. Od onirycznej psychodelii (ach te smyczki, ach te gitary akustyczne!!!...) przechodzi on w mocny, a w swoim finale wręcz pompatyczny rockowy numer z wyraźnymi popowymi inklinacjami i ciekawymi liniami melodycznymi. Zaraz po nim mamy wzruszającą i niesamowicie piękną balladę „Yesterdays Fool”. To pierwsza z muzycznych pereł na płycie. Tego po prostu trzeba posłuchać. Uporczywie wdzierająca się w umysł śpiewana w refrenie (naliczyłem, że refren powraca w tym utworze aż… 5 razy!) fraza „Yes, it’s truth, just when I thought it was you” powoduje, że już po chwili nie możemy odczepić się od tego utworu. Mamy tu świetne wykonanie, delikatne instrumentarium, porywające solo na gitarze i genialny śpiew Burke’a. Jego wokal lśni w tym utworze niczym słońce na grudniowym niebie w pogodny dzień. No właśnie, „Grudniowe słońce” – „December Sun” - to tytuł kolejnego utworu na płycie i według mnie „muzycznej perły nr 2” całego albumu. Tak genialnego przygotowania pod finał, pod muzyczny punkt kulminacyjny tej kompozycji można tylko pozazdrościć. Atmosfera narasta z minuty na minutę, klimat gęstnieje z każdą chwilą od przywoływanych raz po raz kolejnych ozdobników. To perfekcyjny przykład budowania nastroju, który można byłoby postawić obok wzorca metra w muzeum w Sevres pod Paryżem. Przepiękny to utwór. Prawdziwa ozdoba płyty „Paradigms & Storylines”, po której następuje opisywana już wyżej kompozycja tytułowa – pod względem muzycznym perła nr 3 (choć pod względem jakości absolutnie no.1) tego albumu….

Skoro, drogi Czytelniku i Ty, jeszcze droższa Czytelniczko, wciąż czytasz te słowa, to znaczy, że wiesz już o nowej płycie Declana Burke’a prawie wszystko. Prawie, bo teraz nie pozostaje Ci nic innego, jak szybko i koniecznie posłuchać całego albumu i poddać się jego niezaprzeczalnemu urokowi. Naprawdę polecam! 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok