Black Noodle Project, The - Dark & Early Smiles

Artur Chachlowski

ImageCzęsto narzekamy, że polscy wykonawcy nie mogą przebić się w kraju i bywają bardziej popularni poza granicami Polski niż we własnym gnieździe. Dziś o przypadku odwrotnym. Bo chyba nigdzie indziej francuska formacja The Black Noodle Project nie jest aż tak rozpoznawalna, a jej muzyka tak uwielbiana, jak w kraju nad Wisłą.

Kierowanej przez Jeremiego Grimę grupy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ku swojej niemałej satysfakcji muszę się pochwalić, że towarzyszymy temu zespołowi nieomal od samego początku, a przynajmniej od czasu debiutu – pamiętnej płyty „And Life Goes On…” (2004). Na naszych łamach recenzowaliśmy kolejne albumy w dorobku Czarnych Kluch: „Play Again" (2006), „Eleonore” (2008), „Ready To Go” (2010), towarzyszyliśmy im w trasach koncertowych po Polsce (relacja z koncertu z 2009r. w Piekarach Śląskich tutaj, a z występu tamże w grudniu 2010r. tutaj), a także opisywaliśmy muzyczne pamiątki po kolejnych wizytach w naszym kraju, jak na przykład dwupłytowy koncertowy album CD+DVD „And LIVE Goes On…In Poland” (2009). Jednym zdaniem, zaprzyjaźniliśmy się z sympatycznymi Francuzami, a że ta przyjaźń funkcjonuje w obie strony (Jeremie zaprosił delegację MLWZ we wrześniu 2010 roku na swój ślub w podparyskim Eponé) jest mi teraz niezwykle miło pisać o najnowszym dziele The Black Noodle Project w postaci pięknie wydanego przez firmę Oskar podwójnego albumu zatytułowanego „Dark & Early Days”.

Nie jest to kolejny „zwykły” album w dorobku Czarnych Kluch. To raczej swoiste uzupełnienie dyskografii The Black Noodle Project o wczesne, a właściwie najwcześniejsze (lata 2003 – 2005) nagrania tego zespołu. Choć tak naprawdę trudno mówić tu jeszcze o „nagraniach”; program płyty wypełniają utwory zarejestrowane w domowych warunkach i – jak to Jeremie Grima pisze we „słowie wstępnym” zamieszczonym wewnątrz książeczki – nie miał on wówczas zielonego pojęcia o technice realizacji dźwięku. Przyznam szczerze, że wcale tego nie słychać. Bo w sumie tego trwającego blisko 2 godziny materiału słucha się całkiem przyjemnie. Szczególnie świetnych solówek gitarowych. Ale po kolei...

Dysk nr 1 rozpoczyna się od 3 filmowych tematów do filmu telewizji francuskiej pt. „Helios”. Jest to opowieść o koniu–outsiderze, coś w stylu naszego „Karino”, a muzyka, jak to często w takich razach bywa, posiada cechy filmowej ilustracji i zapewne (filmu nie widziałem) idealnie współgra z obrazem, choć i samodzielnie, szczególnie jako początek tego wydawnictwa, prezentuje się doprawdy znakomicie. Następnie mamy utwór „Hang On Little Girl – to akustyczna rzecz skomponowana pod kątem innego projektu Jeremiego Grimy, Stereoscope, gdzieś wtedy „zagubiona”, dopiero teraz po raz pierwszy ujrzała światło dzienne. Resztę pierwszego krążka wypełniają wersje demo wczesnych utworów, które potem znalazły się w nieco innych, bardziej efektownych, wersjach na trzech pierwszych płytach The Black Noodle Project. Wygląda na to, że te nagrane przez Jeremiego w latach 2003-2005 demówki były wskazówką dla pozostałych członków grupy, jak ich autor wyobrażał sobie je zgrane przez cały zespół. Najwyraźniej były one inspiracją, a właściwie drogowskazem do dalszych prac zespołu aż do okolic premiery płyty „Eleonore”. Jakość tych nagrań wcale nie jest zła (jak można byłoby sobie wyobrazić po jednoosobowej, amatorskiej domowej robocie) i stanowi dowód na to, że wczesne muzyczne fascynacje Jeremiego Grimy były zdecydowanie nakierunkowane na produkcje spod znaku Pink Floyd (rozmarzone, ilustracyjne syntezatory w tle, efektowne gitarowe solówki, spokojny, nieszarżujący sposób śpiewania).

Krążek nr 2 zawiera pierwsze oficjalne demo The Black Noodle Project zatytułowane „Dark Smiles…”. To dzięki niemu doszło do podpisania kontraktu z wytwórnią Musea, która zdecydowała się wyłożyć pieniądze na wydanie pierwszego albumu Czarnych Kluch. Pośród 11, trwających łącznie około 50 minut, utworów znajdziemy zresztą kilka kompozycji, które w efekcie trafiły na pamiętny debiutancki krążek („Somewhere Between Here & There”, „Dissapeared”, „Do It Alone”, „Face The Truth”), a w liniach melodycznych pozostałych z łatwością odkryjemy motywy, które zostały wykorzystane później w zupełnie innych utworach na kolejnych płytach Francuzów.

Album „Dark & Early Days” to bardzo przyjemne wydawnictwo. Po pierwsze, dobrze, że w ogóle ukazało się ono na rynku, gdyż mamy możliwość przekonania się jak wyglądały początki tego popularnego zespołu, a po drugie – dobrze, że ukazuje się ono teraz, gdy Czarne Kluchy swoim dotychczasowym dorobkiem dorobiły się u nas wysokiej pozycji. Możemy dzięki temu wydawnictwu z łatwością prześledzić drogę, jaką przeszedł sam zespół oraz dostrzec ewolucję niektórych tak bardzo przecież lubianych przez polskich fanów utworów. To bardzo miła niespodzianka na koniec roku…

Ach, i jeszcze jedno. Autorem okładki tego albumu jest Grzegorz Chorus. Człowiek znany chyba każdemu bywalcowi progrockowych koncertów odbywających się w naszym kraju…

Na zakończenie jeszcze jedan uwaga. Recenzję tę pisałem tuż przed wigilią, w wirze przedświątecznych porządków, pakowania prezentów, telefonów z życzeniami i pilnowania wypieku bożonarodzeniowych smakołyków. Dodatkowo moją Kasię wzięła przedświąteczna faza na Phideaux i z jej pokoju raz po raz dochodziły znajome dźwięki z płyt „Doomsday Afternoon” i „Number Seven”. Jednym słowem, wokół mnie panował spory rozgardiasz. Wiecie o czym mówię? Wielka świąteczna zawierucha. Dlatego obawiam się, że podczas pisania tego tekstu coś mi umknęło, albo nie zdążyłem o czymś napisać. Co jednak chcę podkreślić to to, że wspaniale słuchało mi się płyty „Dark & Early Smiles” przed samymi świętami, zanim domu na dobre nie wypełniły jeszcze uroczyste melodie kolęd i pastorałek. I jestem pewien, że po świętach, gdy z odtwarzacza wysunie się już ostatnia płyta z kolędami, ten wyjątkowy album zabrzmi równie miło i sympatycznie, jak w wigilię najwspanialszego dnia w roku…

PS. W przypływie świątecznego nastroju sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem z życzeniami do Jeremiego Grimy. Powiedział mi, ze materiał na nowy studyjny album The Black Noodle Project jest już gotowy, ale nie ukaże się on wcześniej jak w 2013 roku. Przyszły rok Jeremie ma w planach przeznaczyć na dokończenie książkowej biografii francuskiej undergroundowej metalowej grupy Supuration (znanej też jako SUP), na Czarną Kluchę przyjdzie pora dopiero za rok, a potem… a potem podobno będzie drugi album projektu Stereoscope… Oj, będzie się działo! 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok