Salim Ghazi Saeedi, irański muzyk wpisujący się w nurt rocka progresywnego, wydał swój piąty album zatytułowany "Human Encounter". Jest to album konceptualny z historią opartą na osobistych doświadczeniach z życia artysty. Większość utworów jest poświęcona wydarzeniom z jego życia lub postaciom, które nienawidzi lub też uwielbia.
Oto „słowo wstępne” autora:
„Gdy przybyłem na Ziemię w 1981 roku, niechcący wszedłem w kontakt z ludzką rasą. Z wyjątkiem kilku przyjemnych spotkań, pozostałe odebrałem jako ponure i gorzkie. "Human Encounter" jest moim pamiętnikiem z tych spotkań”.
Album został podzielony na dwie kategorie:
"Ciemna strona" odzwierciedla gorzkie doświadczenia. Salim: „Zauważyłem, że ludzie mają tendencję do nazywania wszystkiego po imieniu i później tego nie rozumieją. Zatem nie obchodzi mnie, co faktycznie mogą rozumieć przez słowo takie jak "zło", ale bez wątpienia ludzie sami są głównym źródłem terroru, bólu i zniszczenia na Ziemi.
"Jasna strona" odzwierciedla przyjemności, na które natknąłem się na tej planecie. Twierdzę, że nie ma żadnej przyjemności na Ziemi bez czynnika ludzkiego, więc odpowiednie utwory są dedykowane poszczególnym ludziom. Oczywiście na pierwszy rzut oka Ziemia wydaje się fizycznie pociągająca, ale są to tylko tymczasowe jej właściwości. Tylko to, co człowiek tworzy, jest nieśmiertelne.
Teraz, gdybym miał opuszczać tę planetę, brakowałoby mi kilku osób, takich jak ci, których wymieniłem w "Jasnej stronie"... Innych może pochłonąć otchłań czasu”.
Niedawno opisywaliśmy na naszych łamach poprzedni krążek Salima pt. „Iconophobic”. „Human Encounter” nie różni się od niego w znaczący sposób. Też składa się z krótkich, trwających zazwyczaj nie dłużej niż 4 minuty, instrumentalnych tematów z pogranicza rocka, jazzu i awangardowej muzyki eksperymentalnej. Nierzadko bardzo trudnych w odbiorze i bynajmniej nie nadających się do lekkiego, łatwego i przyjemnego słuchania. Nie polecam więc tego albumu tym, którzy chcieliby się przy „Human Encounter” zrelaksować. Ten mroczny album prowokuje raczej do myślenia, analizowania i skłania do próby podążenia za pokrętnymi pomysłami autora. W tych próbach można nieraz się pogubić. Salim każe odbierać wypełniającą go muzykę z dużą dozą cierpliwości. Tylko wielokrotne przesłuchanie tej płyty (skądinąd dość krótkiej – tylko 33 minuty) daje nadzieję na poznanie wszystkich wypełniających ją sekretów i niuansów. Ale i tak wcale nie ma gwarancji, że uda się je odkryć wszystkie. Lecz nie znaczy to wcale, że to złe czy nieudane wydawnictwo. Trudne – tak. Wymagające skupienia – tak. Ale i niebanalne. Ambitne i poruszające.