„Omega 1973 German 1st Album” jest wznowieniem na CD pierwszego anglojęzycznego longplaya Omegi wydanego w Niemczech. Jednak faktycznie jest to druga anglojęzyczna płyta tego zespołu, gdyż pierwszym wydawnictwem w tym języku był krążek „Omega Red Star” wydany przez firmę Decca w 1968 roku. Pierwsza edycja tej płyty od dawna jest niedostępna, choć pod koniec lat 90. widniała ona w katalogu Bertusa, lecz próby zamówienia tej, jak i innych wydawnictw zespołu (z wyjątkiem „Time Robber”) szły w tzw. „czarną dziurę”, gdyż zamówienia nigdy nie były realizowane. Czasem tylko można było upolować na giełdzie winylowe wersje z tym materiałem.
Wszystkie siedem utworów z właściwej części albumu to nagrane na nowo utwory z lat 1971 – 1973. Od strony brzmieniowej kompozycje te wiele zyskały, głównie ze względu na lepsze instrumentarium (oprócz fortepianu i organów dodatkowo syntezator minimoog) oraz nagranie ich w lepszych warunkach technicznych niż album „Omega 5”, który ze względu na brak odpowiednich możliwości zespół nagrywał dla pewności dwa razy (bogatszą aranżacyjnie kopię Omega wydała dopiero po wielu latach). Przy realizacji krążka nie popisano się zbytnio masteringiem, przez co brzmienie jest trochę puste w stosunku do winylu czy wcześniejszego wydania. Mam jednak nadzieję, że użyto tych samych taśm do produkcji wersji CD pierwszego wydania tej płyty oraz składanki „The Best Of Omega”. Słuchając tego wydawnictwa może czasem trochę drażnić wokal Jánosa Kóbora, który niezbyt dobrze radzi sobie ze śpiewaniem w języku angielskim. Zbyt wyraźnie słychać jego mocny węgierski akcent.
Przekłady tekstów momentami są nieszczególnie wpasowane w muzykę, co wyraźnie słychać w utworze „White Magic Stone”, gdzie, mam wrażenie, tłumaczenie jest byt dosłowne. Otwierający płytę „Everytime She Steps In” (oryginalny tytuł „Régvárt Kedvesem”) jest trochę niedopracowany brzmieniowo. Dużo lepiej sprawa wygląda z „After A Hard Year” („Egy Nehéz Év Után”), choć oficjalnie wolę koncertową wersję tego utworu z tzw. „blaszanki”. Nagrania z piątej płyty: „Parting Song”, „The Bird” i „The Lying Girl” prezentują się nieco lepiej, choć w tym drugim brakuje granych na gitarze dźwięków imitujących głos ptaka.
Resztę płyty stanowią utwory bonusowe. Tak się stało, że mamy tu aż trzy wersje najsłynniejszego przeboju zespołu „Dziewczyna o Perłowych Włosach”. Pierwsza – nagrana od nowa - „Pearls In Her Hair” z nowym podkładem, lecz bez solówki gitarowej przed trzecią zwrotką, druga – „Perlen Im Haar” – niemieckojęzyczna wersja utworu zaśpiewana pod ten sam podkład oraz trzecia – wersja instrumentalna, która mogłaby świetnie nadawać się jako ścieżka melodyczna do koncertów karaoke. Te wersje, od strony instrumentalnej, są zagrane trochę na odczepnego. Melotron i minimoog wiele wnoszą, lecz Lászlo Benkő nie jest aż tak dobrym klawiszowcem, jak Gábor Presser (to twórca tego utworu i jednocześnie założyciel Locomotiv GT). Czasem można odnieść wrażenie, iż do produkcji płyt posługiwano się winylami, gdyż wokale w mocniejszych partiach okraszone są trzeszczeniem dość charakterystycznym dla nieco zużytych płyt.
Mamy też na tym wydawnictwie utwór w wersji koncertowej, zaśpiewany w języku węgierskim - „Törékeny Lendület”. Brzmi on faktycznie jak nagrany na żywo, w przeciwieństwie do pseudokoncertowej wersji z czwartej płyty, gdzie w przypadku części instrumentów mamy wrażenie jakby grały w czasie koncertu i zostały zarejestrowane z użyciem słabego sprzętu nagrywającego, a tylko ich część została dograna w studio.
Następnie mamy kilka niemieckojęzycznych utworów nagranych w latach 1972 – 1973. Są to nowe wersje starych utworów Omegi (z lat 1969 – 70). Brzmią one trochę krautrockowo. Wcześniej były dostępne na płycie „Das Deutche Album”, której dystrybucja została szybko wstrzymana przez zespół ze względu na wydanie jej bez zgody muzyków. W tych utworach wyraźnie słychać jaką stratą dla zespołu było odejście wiosną 1971 roku Gábora Pressera i Józsefa Lauxa (postanowili poświęcić się innemu projektowi muzycznemu i założyli grupę Locomotiv GT). Gra nowego klawiszowca jest słaba i momentami nieudolnie próbuje ona imitować poprzednika, a perkusista „bębni” zupełnie bez finezji. Niedociągnięcia w brzmieniu keyboardu momentami ratuje jeszcze nowocześniejsze instrumentarium.
Na końcu płyty jest mała niespodzianka w postaci utworu nagranego w poprzednim składzie – instrumentalny „Snuki”, którego zabrakło na składance „Az Omega Ősszes Kislemeze” oraz na wznowieniach pierwszych trzech albumów zespołu. Brzmienie Omegi w tym krótkim instrumentalnym utworze pozwala pokazać jaką stratą było odejście dwóch ważnych muzyków z grupy. Mimo nienajlepszego zestawienia klawiszy (zamiast Hammonda czy minimooga organy elektronowe), można odnieść wrażenie, iż dobry klawiszowiec ze słabego instrumentu potrafi wycisnąć wszystko co najlepsze.