To trzecia anglojęzyczna płyta zespołu wydana w Niemczech. Podobnie, jak w przypadku „200 Years After The Last War” popełniono jednak błąd wydając wznowienie jako album stereofoniczny (na winylu był to drugi krążek zespołu nagrany w systemie kwadrofonicznym Stereo-SQ). Ponieważ zawarte na nim utwory są nowymi wersjami kompozycji z lat 1970 – 1974, to sprawia on wrażenie przypadkowej zbieraniny.
Utwór „Everytime She Steps In” nagrano jeszcze raz, wzbogacając aranżacje. Premierowe kompozycje „Live As Long As” i „Go On The Spree” brzmią tak, jakby w wersji oryginalnej podmieniono jedynie ścieżkę z wokalem. Całkowicie przearanżowano kawałek „Tűzvihar” nagrywając go jako „Stormy Fire”. Ale istnieje też miks tego utworu z węgierskim wokalem (trafił on na pierwsze wydanie „Nem tudom a Nevad” na CD). W „Spanish Guitar Legend” orkiestrowe brzmienia całkowicie wyparł melotron, który brzmi tu zdecydowanie zbyt piskliwie, co może nieco drażnić uszy (zwłaszcza gdy słucha się go na słuchawkach). Twarde wokale wykonane po angielsku też nie wywołują komfortu w naszych uszach. Nie można darować tego, że tak piękną kompozycję, jak „Én Elmegyek” czyli „I Go Away” zepsuto recytowaniem tekstu zniekształconym głosem. Kończący właściwą część albumu, „Fancy Jeep”, został zagrany trochę na odczepnego. Na tym się kończy podstawowy repertuar płyty.
Teraz pora na bonusy. Na pierwszy rzut idą utwory z trzech monofonicznych singli anglojęzycznych wydanych przez wytwórnię Qualiton w 1970 roku. W tym przypadku wersje te powstały poprzez podmianę ścieżki z wokalem, ale dokonano też niewielkich zmian w utworach. W „Pearls In Her Hair” dołożono coś w rodzaju echa w tle oraz nieznacznie skrócono zakończenie. W „Ten Thousand Paces”, na początku utworu nie wszystkie ścieżki zostały zgrane, do tego utwór zaśpiewał János Kóbor (w pierwotnej wersji Gábor Presser).
Całość wydawnictwa uzupełniają utwory singlowe z 1971 roku, które dotychczas były dostępne na składance „Az Omega Ősszes Kislemeze”. Są to dwa nagrania z „blaszanki”, w innych studyjnych wersjach, oraz dwa wcześniej niepublikowane. Przez swoje zbyt ubogie aranżacje brzmią one jednak jak demo. Trzy, spośród czterech utworów, zostały nagrane na nowo w studio, lecz komunistyczne władze nie pozwoliły zespołowi wydać tego materiału, dlatego też zespół wydał je dopiero w 1998 roku, a zamiast tego ukazała się słynna pseudokoncertowa płyta w blaszanej okładce.
Takie zestawienie utworów powoduje, iż wznowienie płyty „Omega III” jest bliźniaczo podobne do innego rzadkiego wydawnictwa opublikowanego na Węgrzech z początkiem lat 90. (i dawno nieosiągalnego) – składanki „Greatest Hits From The Sixties In English… Best Of”. Różnica polega tylko na tym, że węgierska składanka zawierała dodatkowo utwór tytułowy z poprzedniego wydawnictwa „Bellaphon”.
Trudno też odnieść się do sensowności robienia monofonicznych miksów. Stereofoniczne były zrobione na albumie dość prymitywnie – część instrumentów wrzucono w jeden kanał, część w drugi. Po takim zabiegu płyta brzmi trochę dziwnie. Trudno to nawet nazwać nagraniem stereofonicznym, gdyż nie ma wtedy efektów stereo. Mamy tylko dwa kanały mono dostarczające brzmienia różnych instrumentów. Jednak wiele płyt z końca lat 60. było nagrywanych w ten sposób. Monofoniczne miksy najbardziej dają się we znaki w utworze „Prodigal Son”.
Tym sposobem otrzymaliśmy trzy ciekawe wydawnictwa, które mimo różnych niedociągnięć wykonawczych i realizacyjnych powinny jednak ucieszyć każdego wielbiciela twórczości grupy Omega.