Po zakończeniu prac nad pierwszym albumem firmowanym jako Taurus, Claudio Momberg poświęcił się pracy nad koncertowym wydawnictwem DVD grupy SETI. Ma ono ukazać się w 2012 roku. Ale niespokojny duch, który drzemie w ciele chilijskiego artysty, spowodował, że w jego głowie zaczął się rodzić pomysł na kolejny album układający się w styl idealnie nadający się do wydania pod szyldem Taurus.
Claudio sam był zdziwiony, że podczas produkcji krążka DVD znalazł wystarczająco dużo wolnego czasu i, jako że doskonale pamiętał, jak wiele frajdy sprawiła mu praca nad pierwszym albumem Taurusa, postanowił jeszcze raz zastosować ten sam system pracy, tworząc jednoosobowo większość kompozycji zaledwie w ciągu jednego tygodnia!
Miał on w szufladzie kilka takich tematów muzycznych, które – niewykorzystane na „Dimensions” - jakby tylko czekały na to, żeby w końcu umieścić je na nowej płycie. Na przykład organowa partia z „Irons”, albo wojskowy marsz z „Protocols”. Claudio chciał też wykorzystać zabieg, który zastosował na pierwszej płycie (w „Tension”): nagrać kompozycję, w której nakładałoby się na siebie wiele warstw zagranych na jednym instrumencie akustycznym – tak właśnie powstał fortepianowy „Hammers”. „Horizon” to z kolei utwór utrzymany w konwencji starego baroku, w której wiele różnych melodii nakłada się na ostateczne brzmienie. Nieco bardziej odważnym pomysłem było zastosowanie etnicznych instrumentów perkusyjnych i indiańskich dźwięków wraz z brzmieniem orkiestry i techno, które złożyły się na utwór „Hybrids”. Kolejny utwór, w którym słychać jedynie perkusję, zatytułowany „Dirac” jest swego rodzaju hołdem dla funkcji impulsowej (delty Diraca) używanej przy przetwarzaniu sygnałów i w inżynierii akustycznej. Kolejnym eksperymentem jest utwór „Weights”, w którym chóralne i orkiestrowe brzmienia przeplatają się z rockowymi nutami utrzymanymi w klimacie Led Zeppelin i Deep Purple. Natomiast „Breeze”, utwór napisany jeszcze przed wydaniem pierwszego albumu Taurus, przypomina swoim rozmachem wczesnogenesisowskie kompozycje Tony’ego Banksa. Z kolei kompozycję „Phoenix II” Momberg określa jako „zespołowy numer” (choć jak cała reszta materiału na tej płycie zrealizowana została w pojedynkę) i dodaje, że został on napisany z myślą o 33 słynnych chilijskich górnikach – „Próbuję pokazać tutaj inny kontekst ich tragedii, potem mały promyk nadziei i to, ile znaczyła ta ratunkowa kapsuła dla uwięzionych” – mówi autor tej bez wątpienia najciekawszej na płycie kompozycji. Płytę wieńczy utwór „Borg-an”, hołd dla jednego z ulubionych telewizyjnych czarnych charakterów Claudia – łączą się tam liczne, ciekawie zastosowane, elementy organiczne i mechaniczne.
„Impressions”, acz stylistycznie trochę podobny do albumu „Dimensions”, posiada zdecydowanie inną konstrukcję niźli tamto wydawnictwo. Choć wypełnia go mniej więcej tyle samo minut muzyki, to składa się w sumie aż z 10 krótkich utworów – prawdziwych muzycznych impresji, które fascynują, chwytają za serce, skłaniają do refleksji. Czyż artyście potrzeba czegoś więcej? Myślę, że Claudio Momberg po raz kolejny może poczuć się spełniony, przynajmniej z artystycznego punktu widzenia. Czy w parze z tym spełnieniem przyjdzie sukces komercyjny? Tego się nie spodziewam. Wszak tego rodzaju muzyka skazana jest na programową wręcz niszowość. Ale paradoksalnie jest to jej przeogromna zaleta. Jeżeli już album z taką muzyką trafi na podatny grunt, trafi do rąk wrażliwego i otwartego słuchacza, wzruszeniom i zachwytom z pewnością nie będzie końca. Piszę to z pełną odpowiedzialnością. Coś wiem na ten temat…