Psychodeliczny zespół? Tak. Psychodeliczny klimat? Jak najbardziej. Produkcja grupy The Psychedelic Ensemble zawiera 9 kompozycji o mocno rozbudowanych i przestrzennych obszarach muzycznych. Chwilami jest bardzo bajecznie.
Płyta „The Myth Of Dying” to rzecz dla odprężenia i westchnień, jak to było się młodym, jak to trawa rośnie, jak niebo jest błękitne, ale są i momenty jak w kompozycji numer 3, „The Visions Of Reality”, gdzie przejawia się więcej rytmiki. No i te Hammondy… Jakże ślicznie one brzmią. Nieśmiertelny instrument…
Płyta jest opowieścią o wędrówce duszy pewnego poety tuż po jego śmierci. W otwierającym całość nagraniu spotykamy naszego bohatera umierającego na ulicy Charing Cross w Londynie. Czym jest życie po życiu? Na to pytanie stara się odpowiedzieć grupa The Psychedelic Ensemble. Wszystkie utwory na pycie „The Myth Of Dying” powiązała w jednolitą całość i, by ułatwić odbiór słuchaczom, podzieliła ją na 9 fragmentów (Canto I – IX).
Muzycznie znajdziemy tu wszystkiego po trochu: jest tu progresywny rock, neoprogressive, neo-psychodelia, fusion, klasyczny rock i pewnie mnóstwo innych gatunków. Wokalista nie produkuje się zbytnio, proporcje są mniej więcej takie: 90 procent gry, solówek i aranżów na klawiszach, a 10 procent muzyki ze śpiewem. Niestety, nie jest to dobry zabieg, bo w tym graniu nie ma nic nowego, nic nowatorskiego… To wszystko już kiedyś było. Fakt, poziom, na jakim utrzymana jest ta płyta, jest bardzo wysoki, ale docenią to wyłącznie koneserzy psychodelicznego gatunku. Dla nich jest OK. Dla ludzi chcących od muzyki i współcześnie wydawanych płyt czegoś więcej, będzie to za mało… Gusta i guściki… Oceńcie sami. Przynajmniej posłuchajcie.