Alias Eye - In-Between

Artur Chachlowski

Image„In-Between” jest już czwartym albumem niemieckiej grupy Alias Eye. Jest on też powrotem do melodyjnych aranżacji i prostszych, a zarazem bardziej udanych w swoim brzmieniu piosenek, które królowały na pamiętnym debiucie „Field Of  Names”. Co więcej, ta kolekcja nowych progrockowych piosenek zebranych w jedną całość, która na płycie ukaże się oficjalnie dopiero 6 marca, wydaje się być zdecydowanie najlepszym zestawem nagrań w dorobku grupy.

Tak się szczęśliwie złożyło, że na łamach MLWZ śledziliśmy losy grupy Alias Eye od samego początku jej istnienia (zespół powstał w 1998 roku, po kilku miesiącach działalności wydał demo „Beyond The Mirror”, a następnie 3 albumy studyjne: „Field Of Names” (2001), „A Different Point Of You” (2003) i „In Focus” (2007), zagrał na wielu renomowanych progrockowych festiwalach w Europie i Stanach Zjednoczonych, a także supportował kanadyjską Sagę na tournee w 2004 roku) i na bieżąco obserwowaliśmy jej artystyczne wzloty i upadki. Faktycznie, w przeszłości różnie to bywało, ale płytą „In-Between” zespół pokazuje się naprawdę z dobrej strony. I absolutnie nie ma się czego na tym albumie wstydzić.

Alias Eye demonstruje na tym krążku wszystkie swoje najmocniejsze strony: dobre, chwytliwe melodie, doskonałe pasaże instrumentalne (warto podkreślić, że na stanowisku keyboardzisty zaszła w grupie istotna zmiana: wieloletniego członka grupy, Vytasa Lamke, zastąpił Tilmar Fisher), efektowne i zwięzłe tematy muzyczne, no i perfekcyjny wręcz wokal i niesamowite harmonie wokalne w wykonaniu Philipa Griffithsa. Jest on zdecydowanie najbardziej charyzmatyczną postacią w zespole, a jego śpiew lśni jasnym blaskiem dosłownie w każdym utworze; zarówno w efektownym wielowątkowym openerze „Arabesque”, jak i w pełnym ciężkich gitarowych riffów „Indentured Pride”, jak też i w przeuroczej słodko-gorzkiej balladzie pt. „Stars Shall Fall”.

Wokal Griffithsa świetnie brzmi też w nieco pastiszowym nagraniu tytułowym, naładowanym ciężkimi emocjami „All The Rage”, trącącym duchem starego Supertrampu „Take What’s Mine” i finezyjnie zagranej, umieszczonej na samym końcu płyty kompozycji „The Blink Of An Eye”. Największą jednak, rzekłbym wielopokoleniową,  niespodzianką jest umieszczona na płycie z indeksem 4 piosenka pt. „Time Machine”, która pochodzi z repertuaru legendarnej formacji Beggars Opera (konkretnie z wydanej w 1971 roku płyty „Waters Of Change”). Mało tego,  Philip zaśpiewał ją na nowej płycie Alias Eye nie z kim innym, a w duecie ze swoim ojcem, Martinem Griffithsem, przed laty wokalistą Beggars Opera. Dla jednych to może tylko ciekawostka, ale dla mnie to zdecydowanie najmocniejszy utwór na płycie „In-Between”. Prawdziwy gwóźdź programu nowego albumu Alias Eye, którego jakością zespół potwierdza powrót do wysokiej formy, a zarazem zaznacza swój powrót do współczesnej czołówki europejskich wykonawców z kręgu melodyjnego prog rocka.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!