Lana Lane - El Dorado Hotel

Anna Sobótka

ImageLana Lane to amerykańska wokalistka rockowa, liderka grupy o nazwie przyjętej od jej imienia i nazwiska. Lana wspierała kiedyś wokalnie zespół Rocket Scientists, a gościnnie zaśpiewała również na albumach Ayreonu i Erika Norlandera (m.in. w omawianym na naszych łamach projekcie Roswell Six – „Terra Incognita: Beyond The Horizon”). Eric jest też mężem piosenkarki, a także koproducentem jej płyt, które rejestrowane są w ich wspólnym studio nagraniowym Think Tank Media. Artystka swój pierwszy album nagrała w 1995 roku i od tego czasu pozostaje bardzo aktywna zawodowo. Wydała ona 11 studyjnych albumów CD, 2 EP-ki, 4 krążki live, 2 DVD i 4 kompilacje. W jej muzyce możemy usłyszeć wpływy Ann Wilson z grupy Heart, Iana Gillana, Glena Hughesa, Joe Lynn Turnera czy Chrisa Cornella.

W 2012 roku, po czteroletniej przerwie, artystka wydała swój kolejny album zatytułowany „El Dorado Hotel”. Prezentuje na nim zestaw 10 utworów (wszystkie napisane wspólnie z mężem Erikiem Norlanderem i ich wieloletnim współpracownikiem Markiem McCritem), składających się na nieco ponad 60 minut muzyki. To płyta prezentująca szerokie spektrum muzycznych stylów i spójność gatunków. Mamy tu próbę zatarcia granicy pomiędzy progmetalem a stylizacją jazzową (utwór pt. „A Dream Full Of Fire”), możemy usłyszeć utwory utrzymane w stylu melodyjnego europejskiego AOR, będące mieszaniną klasycznego rocka z nowoczesną wrażliwością muzyków („Maybe We’ll Meet Again”). Mamy też na tej płycie przemiłe dla ucha dźwięki hiszpańskich gitar („El Dorado”), jak również elementy irlandzkiego folkloru w kombinacji z gotyckim metalem („Darkness Falls”). Jakby tego było mało, na liście znalazł się również utwór akustyczny, wprawiający nas w nieco romantyczny nastrój („Hotels”). Nie brakuje też piosenek, przy słuchaniu których trudno uniknąć podrygiwania w rytm muzyki („Believe”, „Life Of The Party”, „Gone Are The Days” i „Moon God”). I wreszcie, na samo zakończenie tej miłej przygody z najnowszym wydawnictwem Lany Lane, zamieszczono ponad jedenastominutowy, bardzo epicki i najbardziej progresywny w tym zestawie, wyjęty jakby z innej epoki utwór „In Exile”.

Podsumowując, całkiem przyjemnie słucha się tego albumu. Może nie rzuca on na kolana, ale to naprawdę spory kawałek solidnie zagranej i zaśpiewanej muzyki rockowej. Nie wszystko podoba mi się na tym wydawnictwie, tak jest na przykład z tymi fragmentami utworów, w których głos Lany przepuszczany jest przez vocoder, ale nie drażni mnie to na tyle, bym musiała wcisnąć przycisk next na swoim odtwarzaczu. Polecam Państwu zapoznanie się z tą pozycją.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!