Galahad - Whitchurch 92/93-Live Archives Vol.2

Artur Chachlowski

ImageJak to miło, że coraz częściej polskie wytwórnie płytowe wydają albumy renomowanych zagranicznych artystów rockowych. Przykłady z ostatnich dni: recenzowany przez nas niedawno krążek „Granite” Doogie White’a wypuszczony na rynek przez Metal Mind oraz dwupłytowe wydawnictwo „Whitchurch 92/93 – Live Archives Vol.2”, które ukazuje się nakładem poznańskiej firmy Oskar.

Ten wydany w bardzo starannie wykonanym digipaku album sprawił mi przeogromną radość. To już drugie w serii koncertowych archiwaliów grupy Galahad (pierwsze z tej serii wydawnictwo „Sleepless In Phoenixville” zawierało zapis koncertu Brytyjczyków na festiwalu RoSfest w 2007 roku), które zamiast zalegać w szufladach czy zakurzonych skrzyniach na strychu ukazuje się dzięki dobrze układającej się współpracy pomiędzy Oskarem (a właściwie jego szefem, Witoldem Andree), a Galahadem (a właściwie jego liderem, Stuartem Nicholsonem).

Album „Whitchurch 92/93 – Live Archives Vol.2” zawiera dwa krążki: pierwszy to płyta CD zawierająca występ Galahadu na Whitchurch Music Festival z 18 lipca 1992r., a drugi – to DVD będące zapisem koncertu zespołu na tym samym festiwalu, tyle, że edycji o rok późniejszej – z 16 lipca 1993r. Nie ukrywam, że czuję do tego okresu działalności grupy Galahad olbrzymi sentyment. Już w tamtym czasie regularnie i często korespondowałem ze Stuartem (a pamiętajmy, że nie były to jeszcze czasy elektronicznej mailowej autostrady), to wtedy ukazywały się pierwsze polskie recenzje debiutanckiego albumu tego zespołu nadesłanego mi ciut wcześniej przez zespół, to wtedy, dzięki m.in. Galahadowi zaczynało się coraz częściej mówić o „młodych progresywnych” i o „rycerzach progresywnego stołu”, to kilka miesięcy później Stuart i jego wybranka serca, Lin, odwiedzili Polskę, wtedy to miały miejsce wywiady dla „Tylko Rocka”, wizyty w radiowej Trójce, w studiu Radia RMF na Kopcu, w Radiu Kraków, a także - w „pozamedialnych” chwilach - nasze wspólne ze Stuartem eskapady na szczyt Kasprowego Wierchu, w podziemia kopalni w Wieliczce i niezwykle sympatyczna, wesoła (to temat na osobną opowieść) eskapada w postaci spływu przełomem Dunajca… To były czasy! Aż łezka kręci się w oku, gdy przychodzi mi teraz słuchać (i oglądać z płyty DVD!) koncerty grupy Galahad, których ani ja, ani polska publiczność nie miała wtedy możliwości zobaczenia na żywo.

Niewielka salka klubowa położonego w hrabstwie Hampshire Whitchurch była w tamtym czasie ulubionym koncertowym miejscem dla Galahadów. Dzięki dobrej promotorskiej pracy braci Dave’a i Pete’a Martinów każdorazowo pękała ona w szwach od licznie zgromadzonych fanów zespołu, którzy dowodzeni przez charyzmatycznego lidera Galahadu potrafili stworzyć niezwykłą atmosferę bliskiego kontaktu publiczności z muzykami zgromadzonymi na scenie. A na niej na obu koncertach panowie Stu Nicholson (v), Roy Keyworth (g), Spencer Luckman (dr), Karl Garrett (k) oraz Neil Pepper (bg; R.I.P) prezentowali się naprawdę znakomicie. Pogram obu występów siłą rzeczy opierał się na materiale z pierwszej płyty („Nothing Is Written”) wymieszanej z drugim albumem („In The Moment Of (Complete) Madness”), który ukazał się najpierw na kasecie magnetofonowej (w okrojonej), a dopiero potem na płycie CD (w rozszerzonej wersji). Choć w setliście nie brakuje też niespodzianek. Są nimi świetny cover „Sylvii” grupy Focus zagrany na bis koncertu z 1993 roku oraz „Exorcising Demons” z wydanej dopiero trzy lata później płyty „Sleepers”, na koncercie z 1992 roku, a także krótki instrumental „N.I.W.”, który nie zmieścił się, jak pierwotnie planowano, w programie płyty „Nothing Is Written”. Jest tu jeszcze pamiętna „Piosenka o dentyście”, która w tamtym czasie była dostępna jedynie na fanclubowej kasecie Galahadu.

Jakość dźwięku i obrazu, jak można się domyślić, nie jest najwyższej próby, ale wcale nie przeszkadza to w słuchaniu ani w oglądaniu tych koncertów. Wszelkie niedostatki w tym zakresie rekompensuje doskonała forma zespołu oraz niezwykle ciepła (dosłownie i w przenośni) atmosfera panująca w klubowej sali w Whitchurch. Dobrze, że takie archiwalia ukazują się teraz, po latach, bo z jednej strony są one ciekawym kadrem zatrzymanym w czasie, a z drugiej, stają się pretekstem dla tych słuchaczy, którzy znają twórczość Galahadu jedynie poprzez pryzmat bardziej współczesnych wydawnictw, do sięgnięcia wstecz i zapoznania się z najwcześniejszym okresem działalności tej niezwykle ważnej dla nurtu „odrodzenia progresywnego rocka” grupy. Po trzecie zaś, album „Whitchurch 92/93 – Live Archives Vol.2” to świetnie smakująca przystawka, która mocno zaostrza apetyt przed daniem głównym, jakim ma być zapowiadana na kwiecień tego roku nowa studyjna płyta Galahadu „Battle Scars”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!