Threshold - March Of Progress

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageMinęło pięć lat studyjnego milczenia, do podstawowego składu kapeli powrócił pierwszy wokalista Damian Wilson i tak zespół Threshold nagrał i wypuścił nakładem wytwórni Nuclear Blast nowy album, zatytułowany „March Of Progress".  Płytka zawiera dziesięć kompozycji. Nagrano ją w składzie: Damian Wilson – wokal, Karl Groom – gitara, Richard West – instrumenty klawiszowe, Johanne James - perkusja, Steve Anderson – gitara basowa i Pete Morten - gitara.

Po pięciu latach mam zatem nowy album grupy Threshold na swojej półce. I cóż mogę powiedzieć?... Rewelacja!!! Przyznaję, że wcześniej nie zagłębiałem się w dokonania tej formacji, ale ten album tak mocno mnie zainteresował, że wykupuję pozostałe produkcje (właśnie ukazują się wznowienia) i przyznaję, że trochę żałuję, że wcześniej przegapiłem tę megakapelę. Oczywiście o dokonaniach i staraniach pana wokalisty, jego chęci wokalizowania w Iron Maiden, a i owszem, słyszałem i cieszę się, że nie udało mu się zrealizować tejże, bo dzięki temu mamy jego znakomity wokal w kapitalnej oprawie muzycznej autorstwa jednej z najznakomitszych współczesnych grup grających ciężkiego prog rocka.

Pokrótce, ten album jest po prostu perfekcyjny, nie ma słabych, nawet dobrych momentów. Są tylko bardzo dobre i wyśmienite, całości słucha się tak szybko, jak zjada tabliczkę czekolady… Mniam. Zaletą tej produkcji jest przede wszystkim melodyjność. Na pierwszym miejscu jest melodia, każdy utwór ma przewodni motyw, który jest tak trafiony w ucho, że nawet starania strzały Amora mu nie dorównają. Już pierwszy numer „Ashes” kopie i zabija swoją skutecznością i przebojowością, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jest to tak wyborny kawałek, że już po jednokrotnym odsłuchaniu, przez cały kolejny tydzień jego dźwięki kręciły się wokół twojej głowy. Czad! Każdy kolejny utwór jest równie interesujący, poziom techniczny reprezentowany przez wszystkich muzyków jest wyborny, aranże dopracowane w każdym calu. Wielkie brawa należą się szefowi muzycznemu, gitarzyście i kapitanowi kapeli - Karlowi Groomowi, który doskonale wie, na co trzeba zwrócić uwagę, by album tak znakomicie zagrał i tak pięknie brzmiał. Selektywność i czytelność każdego instrumentu jest książkowo idealna, a brzmienie całościowe po prostu przytłacza, w dobrym tego słowa znaczeniu. Jest majestatycznie, ciężko i dynamicznie, tak jak uwielbiam. Jest tak jak powinno być.

Dla mnie album „March Of Progress” to meganiespodzianka prawie przy końcu tego roku. Polecam odpowiednio podkręcić głośność przy odbiorze tej płytki, zasiąść wygodnie, zapiąć się pasami, ściągnąć kapcie, bo mogą spaść i poczuć się jak pilot F-16, który mknie w przestworzach nieba. Na wydawnictwie tym jest moc, jest technika, jest emocja, jest melodia, jest pomysł. Jest wszystko, by wygrać wszelkie rankingi 2012 roku. Tego właśnie życzę temu albumowi! I mam nadzieję do zobaczenia na koncertach w Polsce.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!