O reaktywacji słynnego tria Emerson Lake And Palmer nie ma już chyba co marzyć. Choć w niedawnym wywiadzie dla jednego z portali internetowych Greg Lake z nutką rozrzewnienia w głosie zwierzył się, że chętnie ponownie wystąpiłby pod tym szyldem. Nie nastąpi chyba to jednak w jakiejś bliższej, możliwej do przewidzenia, przyszłości. Carl Palmer zajęty jest przecież świętowaniem 30-lecia działalności grupy Asia i nie przeszkadzają mu długie trasy koncertowe z tym zespołem, a Keith Emerson od kilku lat skutecznie zajął się (wreszcie!) rozwijaniem swojej kariery solowej. Wraz z amerykańskim gitarzystą Markiem Bonillą regularnie wydają albumy, które mogą ucieszyć sympatyków stylu i twórczości tria ELP (małoleksykonowa recenzja albumu "Moscow" znajduje się pod tym linkiem).
Kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem ukazała się płyta firmowana jako The Keith Emerson Band. Tym razem panowie Emerson i Bonilla do swego grona zaprosili norweskiego dyrygenta Terje Mikkelsena i kierowaną przez niego Monachijską Orkiestrę Radiową. A że Keith Emerson, jak chyba żaden inny muzyk z rockowego światka (przypomnijmy choćby albumy „Five Bridges Suite” grupy The Nice i „Works Volume One” ELP), czujewyraźne inklinacje do muzyki klasycznej, od samego początku można było się spodziewać co z tej współpracy może wyniknąć. Tym bardziej, że maestro Mikkelsen to wielki sympatyk twórczości ELP i to właśnie on zaproponował adaptację dzieł tego legendarnego tria na orkiestrę symfoniczną. I taki właśnie jest ten album. Oparty na talentach trzech wielkich osobowości muzycznych i zgodnie z tym faktem zatytułowany – „Three Fates Project”.
Emerson i Mikkelsen dokonali adaptacji muzyki ELP na orkiestrę, nadając im całkowicie nowy wymiar. „The Endless Enigma” jest teraz suitą podzieloną na dwie części. Podobnie jest z kompozycją Aarona Coplanda: „Fanfare For The Common Man” podane jest tu jako dwuczęściowe dzieło. Znajdziemy tu też orkiestrową aranżację „Malambo” Ginastery. Sięgnięto po chyba najbardziej „klasyczną” kompozycję Emersona z czasów tria ELP – „Abaddon’s Bolero” oraz po stanowiącą główny, najważniejszy i najbardziej przejmujący punkt programu całej płyty - ponadczasową kompozycję „Tarkus”. Teraz, bez śpiewu Lake’a, w bogatej aranżacji na 70-osobową orkiestrę stanowi, wydaje się, rzecz godną kanonu muzyki poważnej. Terje Mikkelsen i monachijscy symfonicy wykonali doskonałą robotę…
Na płycie „Three Fates Project” znajdziemy też premierowy materiał. Konkretnie cztery krótkie utwory: „After All Of This”, „American Matador”, „Walking Distance” i „The Mourning Sun”, z których autorem pierwszej jest Keith Emerson, a trzech pozostałych – Marc Bonilla. Nie stanowią one wyraźnej przeciwwagi dla bardziej znanych i wymienionych już wyżej kompozycji. Są jedynie przyjemnym uzupełnieniem sześćdziesięciominutowej całości, której słucha się jak wspaniałego rockowego koncertu symfonicznego, w którym geniusz muzyczny całej trójki naszych bohaterów wzbogacony o epickie brzmienie München Rundfunkorchester wynosi znane nam od lat magiczne dźwięki na niespotykany dotychczas pułap.
Kilka zdań puenty na koniec? Dobrze, przynajmniej na razie, że nie doszło do oczekiwanej przez Lake’a reaktywacji grupy Emerson, Lake And Palmer. Choć kto wie, czy w ogóle kiedykolwiek do niej dojdzie? Dumny ze swojego najnowszego dzieła Keith Emerson powiedział o „Three Fates Project” takie oto słowa: „To najważniejszy album mojego życia od czasów ELP. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości”... Ja też nie. Tak jak i do tego, że przez skórę czuje, że jednak ciągnie wilka do lasu… Mam nadzieję, że o tercecie ELP jeszcze kiedyś usłyszymy…