A.C.T. - Silence

Artur Chachlowski

ImageCzwarty album w dorobku tej szwedzkiej grupy niczym nie zaskakuje. No, może poza jeszcze większym profesjonalizmem i jeszcze większą melodyjnością, niż na poprzednich albumach. Słuchacze choć trochę znający dotychczasowy dorobek A.C.T. wiedzą, że na płytach tego zespołu znaleźć można dość krótkie, ale za to niezwykle melodyjne utwory. Wykonane są one na prawdziwie wysokim poziomie, a pełnię instrumentalnego brzmienia zespołu podkreśla doskonały wokalista Herman Saming. W muzyce A.C.T. usłyszeć można sporo szlachetnych inspiracji, i trzeba przyznać, że A.C.T. wzorując się na tak wytrawnych artystach, jak Queen, E.L.O, Saga, Styx, Echolyn, a nawet Spock’s Beard, ani przez chwile nie przestaje być sobą. Dzięki temu śmiało możemy mówić o własnym niepowtarzalnym stylu zespołu. Podkreślmy: stylu tak bardzo wyjątkowym, że ze świecą można szukać we współczesnym rocku wykonawcy tak wspaniale łączącego pierwiastki rocka melodyjnego, klasycznego i progresywnego o pełnych rozmachu aranżacjach.

Nieczęsto się dziś zdarza, że na jednej płycie znaleźć można aż 19 utworów. Pod tym względem płyta „Silence” jest chyba absolutną rekordzistką ostatnich miesięcy. Z reguły poszczególne utwory nie przekraczają czterominutowych rozmiarów, z tym że 9 ostatnich tematów układa się w jedną, ponad 20-minutową całość zatytułowaną „Consequences”. I właśnie na ten fragment albumu „Silence” chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Nie dlatego że to klasyczny „the long one”, ale po prostu, że z tej muzycznej sekwencji najjaśniej przebija talent i niezliczona ilość świetnych muzycznych pomysłów. Poszczególne tematy zmieniają się jak w kalejdoskopie, klimat co chwilę staje się inny, liryzm sąsiaduje z dynamiką, ale wszystko to dzieje się w sposób tak płynny i niedostrzegalny, że przy słuchaniu ręce aż same składają się do oklasków. „Consequences” to zdecydowanie szczytowe osiągnięcie w całym dotychczasowym dorobku zespołu. Pierwsze 10 nagrań na płycie „Silence” to kilkuminutowe zamknięte całości. Można im nawet przykleić etykietkę typowych piosenek. Tak, to prawda, ale proszę pamiętać, że daleko im do mdłych i nijakich pseudoprzeboików z cyklu „zwrotka-zwrotka-refren”. Co w nich zachwyca, jak zresztą w całej twórczości A.C.T., to fakt, że zespół ze stosunkowo krótkich form muzycznych potrafi stworzyć prawdziwe arcydzieła o ogromnej sile rażenia. Gwarantuję, ze już po jedno-, dwukrotnym wysłuchaniu utworów „Truth Is Pain”, „This Wonderful Word”, „Into The Unknown”, czy „Call In Dead” (tu najbardziej A.C.T. zbliża się do wielopiętrowych queenowskich harmonii wokalnych) zaczną Wam one same grać w uszach.

Piękny i wyjątkowy to album. „Silence” jest nie tylko zbiorem świetnie zaaranżowanych i wykonanych z prawdziwym rozmachem piosenek, a dzięki suicie „Consequences” mającej wymiar „mini rock opery,” zespół A.C.T. demonstruje swoje nieprzeciętne umiejętności w pełnej krasie i całej okazałości.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!