Na ten koncert czekało bardzo wielu miłośników twórczości zespołu King Crimson, który w obecnej formule występuje pod nazwą The Crimson ProjeKCt i tworzy go sześciu muzyków: Adrian Belew (wokal, gitary, syntezator gitarowy), Tony Levin (wokal, bas, chapman stick), Pat Mastelotto (perkusja), Markus Reuter (gitara, przetwornik dźwięków), Julie Slick (bas) i Tobias Ralph (perkusja). Tak działający projekt muzyczny, a właściwie jego nietypowa konfiguracja pozwala w trakcie koncertów na przeróżne formy prezentacji poszczególnych nagrań czy to z repertuaru King Crimson, jak i własnych dokonań tworzących go instrumentalistów.
Kilka minut po godzinie 20:00 w licznie wypełnionym klubie na scenę wyszedł Markus Reuter i rozpoczął grę na gitarze określoną jako touch guitar. Oświetlony reflektorem, skupiony na swej eksperymentalnej grze wprowadzał nastrój i to, co późnej zabrzmiało o mało nie zwaliło wszystkich z krzeseł. Spotęgowany zestaw perkusyjny, za którym zasiedli Pat Mastelotto i Tobias Ralph, ich wspólne uderzanie w bębny i to, z jaką techniką przemieszczali się po swych zestawach, to trzeba koniecznie zobaczyć i usłyszeć na żywo. Po chwili, gdy na scenę weszli już wszyscy muzycy, zespół rozpoczął tajemniczymi odgłosami kolejny utwór „B’Boom”. Napięcie oraz temperatura wzrastała z każdym dynamicznym uderzeniem w bębny. Nieskrępowane niczym dźwięki, których twórcami są znakomici muzycy i trudne do zdefiniowania tworzone kompozycje potwierdziły jedyny w swoim rodzaju awangardowy spektakl, w którym dane było uczestniczyć licznie zgromadzonej tego dnia w Klubie Studio publiczności. Jakie było zdziwienie widzów, gdy w rękach Adriana Belew w pewnym momencie znalazła się wkrętarka, dzięki której wydobył z gitary niesamowite efekty.
Emocje narastały i udzielały się po obu stronach sceny. Poruszający tak samo jak umiejętności instrumentalne był wokal Adriana oraz jego „jęcząca” gitara. Rozpoznawalne akordy wzbudziły ponowny aplauz wśród publiki, gdy rozległ się „Frame By Frame”. Niejedno serce zabiło mocniej w takt tej sztandarowej kompozycji. Miło było widzieć, że pomimo swych lat członkowie projektu nadal znakomicie sobie radzą z energicznym bitowym repertuarem, a w ich gitarowe solówki wsłuchuje się z zapartym tchem.
Jak już wcześniej wspominałem, muzycy w różnych zestawieniach personalnych (Adrian Belew Power Trio / Stick Men) prezentowali kolejne utwory, co przyczyniło się do wzbogacenia muzycznych wrażeń. Pochylić się głęboko trzeba w dowód uznania za tak wykreowaną twórczość, której doświadczyliśmy tego wieczoru. Kolejne kompozycje, jak między innymi „Three Of A Perfect Pair”, „Matte Kudasi”, ”Breathless” i „One Time” były dla wielu prawdziwym karmazynowym kamieniem milowym. Ale to nie był jeszcze koniec występu. Klasyka, i to ta najstarsza, która zawsze wzbudza sentymentalne wspomnienia promieniejąc Frippowskim talentem kompozytorskim nadal porywa siłą swego brzmienia. Nieco młodsze utwory „Indiscipline” i „Elephant Talk” pełne spontanicznych i zaskakujących fraz, dały obraz doskonale rozumiejących się i mających rewelacyjny kontakt ze sobą muzyków, realizujących się w tak eksperymentalny sposób.
Ten koncert był wielkim muzycznym wydarzeniem, na które czekałem. Wyszedłem z niego wzbogacony nowym doświadczeniem. Zrozumiałem, że kreowanie dźwięku nie musi być podporządkowane ogólnie przyjętym formom. Muzyka, która powstaje w ten tak intuicyjny i niekonwencjonalny sposób ma ogromną moc rażenia. Owszem, nie jest łatwa w odbiorze, ale jak się mogłem przekonać, ma dość pokaźne grono entuzjastów karmazynowych brzmień. Gdy zakończył się ten ponad dwu i pół godzinny występ, fani długo domagali się, aby muzycy powrócili jeszcze na scenę. To świadczy, że koncert podobał się wszystkim.
Koncert był z miejscami siedzącymi, co można uznać za plus, ale dlaczego tak ciasno ułożono krzesła pomiędzy rzędami? Trochę było to niewygodne, a w dodatku wysoka temperatura dawała znać o sobie. Światła zgasły, ale ten nietypowy styl i formuła The Crimson ProjeKCt pozostanie z nami na dłużej, chociażby gdy będziemy słuchać płyty „Live In Tokyo”. Może dzięki niej odrodzą się wspomnienia i przed oczami wyobraźni ponownie ujrzymy jak grają, poruszają się po scenie, robią zdjęcia widowni?…