KAT & Roman Kostrzewski, Mastemey - Kraków, Rotunda, 28.03.2014

Paweł Świrek

ImageKAT & Roman Kostrzewski dość często odwiedzają nasze miasto - średnio raz na pół roku. Tym razem wiosenne odwiedziny miały związek z wydaną pod koniec ubiegłego roku płytą „Rarities”. Jak wiadomo zwaśnione frakcje tego zespołu nie mogą razem pokazać się na scenie, więc płytę promuje ta, którą tworzą Roman Kostrzewski i Ireneusz Loth.

Najpierw, około 19:30, na scenie pojawił się krakowski zespół Mastemey, który dość regularnie koncertuje w różnych lokalnych klubach. Dziewięć utworów utrzymanych w stylistyce thrashmetalowej mocno rozgrzało publiczność przed występem głównej gwiazdy. O ile ich koncert w klubie Kotkarola zbytnio mnie nie przekonał, o tyle w Rotundzie było znacząco lepiej. Może to zasługa większej sali? Nie wiem. Jako ciekawostkę dodam fakt, że nagrania Mastemey dostępne na CDR-ach - których zespół przyniósł trochę na koncert - brzmią jakby lżej i przestrzenniej. Być może, gdyby akustyk bardziej przyłożył się do swej pracy, to i wersje z Rotundy brzmiałyby lepiej, chociaż takie ciężkie brzmienie stanowiło doskonałą rozgrzewkę przed headlinerem.

ImagePo 45 minutach tego ostrego grania uporządkowano scenę i pojawiła się na niej główna gwiazda wieczoru. Na pierwszy ogień poszedł „Metal & Hell” z debiutanckiego albumu. Koncert obfitował we wczesne utwory KAT-a, chociaż zagrany jako czwarty, „Maryja omen”, pochodził z ostatniej płyty. Po kilku kawałkach pochodzących głównie z pierwszych dwóch albumów kapela zagrała dość obszerny materiał z „Rarities”. „Wyrokiem sądu bożego”, „Bez pamięci” czy „Mocni ludzie” – na te utwory czekało wielu fanów. Mieliśmy też okazję usłyszeć trzy części „Diabelskiego domu”, a także ballady „Niewinność” i sztandarową już „Łza dla cieniów minionych”. Późniejsze płyty zespołu były reprezentowane jedynie przez pojedyncze utwory. Można się czepiać, że głos Romana nie jest już taki jak przed laty, ale mimo zmienionej barwy ma on jednak swój urok. Akustyka sali trochę go dodatkowo wypaczała wzbogacając o dodatkowy, niekorzystny pogłos. Nieco lepiej było z instrumentalistami. Okazuje się, że jednak w Krakowie ciężko jest znaleźć odpowiednie miejsce na taki koncert. O wiele lepiej spisał się oświetleniowiec. Niedużą ilość ballad może usprawiedliwiać fakt, że akustyczną płytę z tymi właśnie wydała konkurencyjna frakcja zespołu pod przewodnictwem Piotra Luczyka.

Szkoda trochę, że grupa skoncentrowała się niemal wyłącznie na dokonaniach z lat 80., jednak klasyczne kompozycje zespołu zostały bardzo entuzjastycznie przyjęte przez licznie zgromadzoną publiczność. Jednocześnie chwilami można było odnieść wrażenie, że niektórzy słabo kojarzą kompozycje dostępne wyłącznie na albumie „Rarities”. Jak widać, zespoły które wyrobiły sobie markę potrafią przyciągać tłumy. Niestety zjawisko spożywania napojów wyskokowych jak zawsze udziela się niektórym osobom. Na szczęście w tym przypadku było pod tym względem nieco lepiej niż podczas niedawnego występu Turbo.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!