Do niedawna akustyczne brzmienie Lady Pank można było podziwiać w programie telewizyjnym nakręconym jeszcze w latach 90. oraz na płycie „Akustycznie – mała wojna”. Od tamtej pory repertuar zespołu poszerzył się, stąd zagrany po latach akustyczny koncert był nie lada ciekawostką. Duże zainteresowanie tym występem doprowadziło do tego, że sala krakowskiego Kijów Centrum była niemal całkowicie zapełniona (ostały się zaledwie pojedyncze miejsca).
Obecność na scenie Jana Borysewicza oznaczała, że ten koncert będzie wyjątkowy, gdyż lider Lady Pank w ostatnich latach miał w zwyczaju uczestniczyć tylko w tych nielicznych. Kapela zaczęła niemal punktualnie od utworu „Młode orły”. Spora część repertuaru zaprezentowanego w tym dniu pokrywała się z tym sprzed lat. Tylko kolejność utworów była zupełnie inna. Koncert pierwotnie był siedzący, ale już po kilku utworach publiczność wstała z miejsc, a bliżej jego zakończenia niektórzy z fanów podeszli pod samą scenę. W połowie występu zespół zagrał przez chwilę w okrojonym składzie – bez Janusza Panasewicza. Nietrudno zatem się domyśleć, że rolę wokalisty przejął Jan Borysewicz i zaśpiewał „Mała Lady Pank” i „Wciąż badziej obcy”. Zespołowi na klawiszach towarzyszył Wojtek Olszak, ich długoletni fan i przyjaciel (jak to zostało określone w jednej z zapowiedzi). W utworze „Dobra konstelacja” Jan Borysewicz grał także na instrumentach perkusyjnych, a w jego końcówce od zewnętrznej strony na perkusji Kuby Jabłońskiego, co było nie lada niespodzianką. Tym sposobem pokazał, że jest nie tylko gitarzystą i wokalistą, ale w ogóle multiinstrumentalistą. Repertuar z późniejszego okresu niż płyta akustyczna był reprezentowany przez pojedyncze utwory z niektórych tylko albumów. Poza „Dobrą konstelacją” z późniejszego repertuaru wybrzmiały też „Na granicy” i „Stacja Warszawa”. Grupa zdecydowanie postawiła na wcześniejszy repertuar. To nic, że Janusz Panasewicz w paru momentach trochę pomylił tekst. Usłyszeć jednak „Raport z N” czy „Jak igła” w wersji akustycznej to naprawdę niezły rarytas. Brak krótkiej saksofonowej solówki w pierwszym z wymienionych utworów nie był zbytnio zauważalny. Główną część koncertu zakończył „Zawsze tam, gdzie ty”.
Na bisy, ze stojącą już publicznością, złożyły się trzy utwory: „To jest tylko rock and roll”, „Kryzysowa narzeczona” i tradycyjnie sztandarowy przebój zespołu, czyli „Mniej niż zero”. Odmienne, akustyczne aranżacje największych przebojów zespołu ukazują inne oblicze Lady Pank. Ale jest ono równie dobre jak tradycyjne wykonania. Koncert uważam za bardzo udany, chociaż część osób zgromadzonych na sali ruszała się z miejsc, kręcąc się to tu, to tam, drażniąc przy tym fotoreporterów i inne przybyłe osoby.