Siedem śmiertelnych grzechów, siedem dróg do zwycięstwa, siedem diabelskich ścieżek do nieba…*
JONAS REINGOLD - szwedzki basista rockowy, członek zespołów grających rock progresywny The Flower Kings, The Tangent i Kaipa oraz lider progrockowego Karmakanic. Brał również czynny udział w nagrywaniu wielu płyt szwedzkich zespołów powermetalowych, m.in. Midnight Sun, Time Requiem, Richard Andersson's Space Odyssey, Reptilian i Opus Atlantica oraz współpracował z innymi wykonawcami z kręgu rocka i metalu progresywnego takimi jak Tomas Bodin, Pär Lindh czy Pain Of Salvation.
Na pewno nie chcę pytać o płyty, które Cię zainspirowały ani o to, którą ‘swoją’ płytę uważasz za najlepszą. Nie zapytam również o płytę na imprezę ani na romantyczny wieczór ;).
- Album, który zabrałbyś na bezludną wyspę (zaczynamy raczej dość tradycyjnie, tak na rozgrzewkę)…
Wybrałbym "Shadows And Light" Joni Mitchell. To jest album koncertowy nagrany w 1979 roku przez wspaniały zespół, w skład którego wchodzili Joni, Jaco [Pastorius - przyp. red.], Michael Brecker, Pat Metheny, Lyle Mays i Don Elias. Wspaniałe improwizacje, znakomite piosenki, świetna współpraca fantastycznych muzyków i jedno z najlepszych nagrań basu w historii…
- Album, który mógłbyś sobie zaserwować jako przysłowiową poranną kawę (małe przebudzenie, choć jednak nie trzęsienie ziemi, ale emocje powinny rosnąć)…
"Kind Of Blue" Milesa Davisa (1959) albo "Also Sprach Zarathustra" Richarda Straussa (1896). "Kind Of Blue" to narodziny cool jazzu ['chłodny' gatunek jazzu rozwinięty na przełomie lat 40-tych i 50-tych - przyp. red.], album melodyjny ze świetnymi improwizacjami i wspaniałymi utworami, fantastycznie nagrany, po prostu zupełnie wyjątkowy. "Also Sprach Zarathustra" - Strauss był mistrzem aranżacji muzyki dla orkiestr smyczkowych, jego "niedochodzenie nigdy do rozwiązania" w części drugiej jest po prostu czystą magią, podobnie jak 4-5 minuta utworu, gdzie podaje nam rozwiązanie z kwintą w basie np. C/G [serdeczne podziękowania dla Jacka Szotta z zespołu Arlon za fachowe wsparcie teoretyczne - przyp. red.]. Po prostu genialne.
- Album, w którego nagraniu miałeś swój udział, jednak po który sięgnąłbyś w ostatniej kolejności (żeby całość nie wypadła za słodko)…
Może "Unfold The Future" The Flower Kings (2002) - to jest świetny kawałek symfonicznego rocka, ale zaprezentowany w bardzo szczególny sposób, metrum 6/8 na "Unfold The Future” jest naprawdę wyjątkowe w progresywnym świecie [fakt, mało kto gra tak jak czasami Emerson, Lake & Palmer - przyp. red.]
- Album, z gatunku tych niedoścignionych ideałów, w ponownym nagraniu którego wziąłbyś udział bez zastanowienia (takie płytowe Marchewkowe pole czyli wszystko się może zdarzyć)…
"Are you experienced" Jimi Hendrix Experience (1967) - pierwszy prawdziwie gitarowy album rockowy, na pograniczu bluesa i hard rocka, z zakręconym basem i perkusją. Mieć w tym udział, to byłoby coś.
- Album, którego nie chciałeś słuchać wczoraj, ale chętnie posłuchasz jutro (szczerze wyznaję winy swoje)…
"Tales From A Topographic Ocean" Yes (1973) - znakomity rock symfoniczny na pograniczu, słychać tam, że oni rzeczywiście byli pod wpływem Return To Forever i Mahavishnu Orchestra.
- Album, który w szczególny sposób Cię zaskoczył („Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. To specyficzny i ekskluzywny sport i luksus intelektualistów.”**)…
"Rising Force" Yngwie Malmsteena (1984) - debiutancki album Yngwie naprawdę rzuca mnie na kolana. Jego brzmienie jest tak oryginalne i pełne życia, shredding to tylko drobny element całości, i to raczej barwa dźwięków i liryzm czynią jego muzykę odmienną od innych.
- (Na koniec możesz pofantazjować, ile dusza zapragnie) Album marzeń nagrałbyś z…
Joni Mitchell… Z nią cokolwiek…
*) Parafraza początku utworu Moonchild Iron Maiden z płyty Seventh Son of A Seventh Son (1988).
**) Cytat z Buntu mas (1929) hiszpańskiego filozofa i pisarza Jose Ortegi y Gasseta.