„Wordless”, czyli bez słów. Wszystko jasne. Muzyka tego rosyjskiego zespołu jest na wskroś instrumentalna, a ich album zawiera 8 tematów przesyconych nutką progresywnego rocka, post rocka, a także muzyki fusion. Kwartet Infront umiejscawia się stylistycznie ze swoją muzyką gdzieś w rejonach zarezerwowanych dla grup pokroju Djam Karet, Xang i Ozric Tentacles. I szczerze powiedziawszy wcale na ich tle nie wypada gorzej.
Są dwa rodzaje płyt z gitarową muzyką instrumentalną. Kategoria pierwsza to albumy nagrywane przez wielkie indywidualności, które są wirtuozami tego instrumentu i nie wahają się demonstrować swoich umiejętności, często popadając jednak w samouwielbienie i niestrawny na dłuższą metę muzyczny egocentryzm. Wycinają swoje gitarowe hołubce przez cały czas trwania płyty, niejednokrotnie wystawiając cierpliwość słuchacza na ciężką próbę. Album „Wordless” wpisuje się w inną kategorię. W kategorię prac zespołowych, gdzie akcenty rozłożone są w sposób równomierny, a brzmienie poszczególnych instrumentów jest odpowiednio wyważone. Powoduje to, że słucha się tej płyty jak kolekcji rockowych piosenek, w których zamiast wokalistów śpiewają instrumenty.
Muzycy tworzący grupę Infront (nie podają oni na płycie swoich nazwisk, a jedynie inicjały kA, DC, aM, kS oraz aO) to doskonali, i bardzo biegli w tym co robią, instrumentaliści. Dwie gitary, bas, klawisze i perkusja - to narzędzia przy pomocy, których wyzwalają oni swój nieprzeciętny potencjał. Dzięki temu otrzymaliśmy dojrzały album wypełniony wspaniale wykonaną muzyką. Nawet, jeżeli ktoś nie przepada za muzyką instrumentalną, to brak wokalu nie będzie mu w przypadku „Wordless” w ogóle przeszkadzać.